niedziela, 31 grudnia 2017

Obcasy myśli

Wiem... od początku wiedziałam. 
I jak dziecko we mgle pozwoliłam sobie zgubić. Każdą zasadę, każdy odważnik, granicę czy powinność. Błądzę i odnajduję się ale przez cały czas wiem o nierealności.
Więcej to zawsze mniej niż wszystko... tak - to bardzo dotkliwa prawda. Bo są tylko okruchy rzeczywistości- nie zawsze tylko czasami. Zbieranie do koszyka żeby nie uronić sekundy żadnej.
Naginanie przestrzeni, świata, powierzchni i czasu. Rozciąganie we wszystkich kierunkach.
Za mało...
Mówiłam, że się nie nadaję... mówiłam od zawsze. Ale chyba zbyt cicho... 

i teraz
szukam na sobie
linii papilarnych
ust
zostawionych
tak niedawno
by ukoić
rozszalałe kroki
myśli
i znajduję nieuwagą
postawione
dwa kubki
na kawę
w nocy
niepotrzebnie 
i pytam się
skąd wiedziałam
jaki smak
mają te oczy
zanim je poznałam
przymykam powieki
może zostaniesz...

Loui Jover  (https://twitter.com/LouiJover)

sobota, 30 grudnia 2017

Zerwij mnie dziś niech zakwitnę rosą

oszołomiona 
twoim bytem
nie mogę uwierzyć
że jesteś
przesycona
zapachem
twojej chęci
słyszę szept
nocy
bezsennej
opowiada mi
drżeniem tęsknoty
na opuszkach powiek
niedotyk
niewycałowanie
niedopieszczenie
i znów
odmierzam czas
do narodzenia się
grzechem
twoich ust
lepkich smakiem
na wargach 
palcami narysuj
na mnie niebo
ogniem zmysłów
rozpal
niech zapłonę gwiazdami  
wybuchem kosmosu 
stworzenia
ja
twoja pokuta
i rozgrzeszenie
bądź mi już
królestwem moim
w twojej woli
zatracenia
bądź mi już...

Karol Bąk - Cykl Ariadna (http://www.karolbak.com/)
Znalezione obrazy dla zapytania karol bak

Popatrz mi w oczy

Pytasz mnie
o moje marzenia.
A ja kiedy rano
kroję chleb
myślę o tym
jakie kanapki lubisz.
Wygładzam kształt poduszki
i patrzę 
jak moje łóżko
szuka smaku
śladu 
odciśniętego twoim ciałem.
Pytasz mnie
o barwę moich oczu
a przecież wiesz
że ich kolor
niebieści się
niebem pełnym gwiazd
zatopionych we mgle
kiedy czuję
że jesteś.
Pytasz mnie 
czy tęsknię
a ja 
patrzę wieczorem 
na swój oddech
myśląc
o powietrzu
które nie napełnia
płuc wcale.
Pytasz mnie...
nie odpowiadam
bo rozglądam się
może właśnie dziś 
zapukasz
do tych drzwi
tak po prostu
bo ci mnie zabrakło
w tym czasie 
kiedy 
marzyłam o tobie.

Trudy Good - Hush No.2 (http://www.trudygood.co.uk)


Tylko mnie kochaj...

Widzi pan we mnie tylko ciało. To oczywiste na swój sposób. Samotna kobieta przy barze sącząca kieliszek niskoprocentowego alkoholu... i ten głód w pana oczach jaki dotyka bezpośrednio moich ud. Ma pan jego oczy... też jest taki zdecydowany i konsekwentny, kiedy dąży do celu. Ale kiedyś...
Kiedyś bawiliśmy się w naszym miejscu na ziemi. Ma pan takie miejsce? Każdy powinien je mieć... choć przez chwilę. Dla nas to był strych w domu jego dziadków. Pełen tajemnic i zakątków do jakich nikt nie ważył się zaglądać. Nikt poza nami i pająkami, które zasnuwały pajęczynami cienie - zauważył pan, że pajęczyny noszą w sobie światło? Ta lepka nić osiadająca na twarzy, kiedy z nieuwagi zagląda się ciekawością nie tam gdzie powinno się być.  Nie może pan tego pamiętać, bo to nie pan całował mnie tam pierwszy raz. Świat tak wirował od zadyszki pulsu w dłoniach a on dotykał mnie tak jakbym miała zniknąć... tak udawałam. Udawałam, że boję się burzy. Udawałam, bo chciałam poznać smak jego ramion wokół mojej talii... jego smak. Burza szalała ale przestaliśmy to zauważać, bo w nas toczyło się większe tornado. Zatonęliśmy wtedy w sobie na dłuższy czas... obietnicą, że zawsze... nastoletni czas jest taki szczery w chęci dotrzymania. To dorosłość wymazuje prawdę kłamstwem.
Wie pan, że nigdy nie czułam się już tak bezpieczna jak wtedy. Tam na tym strychu, do którego biegłam w każdej wolnej chwili, by go spotkać. By z nim być.
Łapaliśmy motyle marzeń w siatki biegając po łąkach na bosaka i przynosił mi w dłoniach garść wody z pobliskiego źródła, by ukoić upał. Albo uczył mnie jak latać w śniegu, kiedy się wywróci i można namalować rękami skrzydła na miękkim puchu. Jego usta miały smak wanilii i pieprzu.
Kiedy odszedł pierwszy raz płakałam na tym strychu, siedząc w jego fotelu. Wciąż był tam zostawiony jego zapach. Nie byłam gotowa na koniec świata, ale nikt mnie o to nie zapytał... a ona, po prostu pojawiła się w jego uczuciach nagle i niespodziewanie. Jak tsunami pochłonęła go całkiem nie zostawiając nawet skrawka.
Najpierw byłam smutna a potem zła. Ale ułożyłam sobie czas po swojemu.
Mój mąż? On mnie nigdy nie kochał. Widział tylko portfel i możliwości. Byłam stopniem od którego mógł łatwiej wybić się w towarzystwie. Jest cenionym fachowcem, doskonałym dyrektorem i bogatym kolegą, z którym można iść na drinka. Jest też fantastycznym kochankiem. Nie, nie dla mnie... ja byłam tylko żoną... Tak byłam. Kiedy osiąga się zamierzony cel środki jakie do niego doprowadziły są już zużyte, wiec nie ma sensu nadal trzymać ich na półce... rozwód był niezwykle kulturalny i zgodny - choć wynikał z niezgodności charakterów.
Umierałam... każdego dnia bardziej. Nie widząc celu. Dzieci? Nawet do tego się nie nadawałam... krótkie słowa lekarza - nie będzie pani matką o posmaku braku jaki wyrył się w mojej duszy ołowiem. Kobiecość umiera kiedy okazuje się pozbawiona smaku macierzyństwa - przynajmniej u takich kobiet jak ja... nie wiedziałam, że to nie moja wada tylko świata - że brak miłości potrafi wytrzebić każde pole... że wystarczy tylko chwila czucia... nie wiedziałam...
Dlaczego to panu mówię? Nie wiem... chyba po prostu nadszedł czas. Kiedy milczenie jakim zawsze zakrzykuję ciszę przestało wystarczać. A pan... no cóż jutro nie będzie mnie już pamiętać... choć teraz mnie pan kocha. Te słowa tak mało znaczą w męskich ustach - jakby ktoś wyprał ich znaczenie. Mnie nikt nie kocha, choć tak wielu to mówiło... tylko po to by dostać czego chcieli. Potem miłość ulatniała się jak alkohol z wina w pozostawionym kieliszku.
Wojna dorosłości... dzień po dniu coraz bardziej wytraca się siebie. Nie ma już bezpiecznych zakątków tylko ostra amunicja w rękach wszystkich dookoła... tak trudno odnaleźć się w świecie zapomnianym przez boga, na którym ludzie udają, że są szczęśliwi... a ja tylko chciałam być kochana.
Wie pan, że on wrócił... szukał mnie na tym strychu - bo tam był ten bezpieczny schron przystani dla naszych rozbitków. Zawsze. I od zawsze. Tak... znalazł mnie, nie, nie tam. W mojej firmie, w której zabijałam samotność poranków i wieczorów, i wiedział, że wystarczy dotyk jego oczu - wystarczy by uczynić mnie należną jemu. Bo ja tylko do niego przynależę. Ona przestała się liczyć dla niego - jaka szkoda, że nie zapytałam wtedy dlaczego. Nie mogłam wiedzieć, że jest chora. A może nie chciałam... nie byłam gotowa znów na stratę... Głupia - jak można stracić coś czego się nigdy nie miało. Dowiedziałam się jednak. Ludzie są tacy usłużni w podkładaniu nóg - na to zawsze można liczyć... więc poinformowali mnie. Chciałam nie pamiętać. Chciałam wygłuszyć i zatopić wszystko co stało na drodze...
Utonęłam więc w tym szczęściu jakie - zdawało mi się - otrzymałam wreszcie od losu. Kupowałam wtedy sukienki - bo on najbardziej lubi mnie w sukienkach - i buty na obcasach. To nic wyjątkowego - większość facetów lubi kobiety na obcasach, a on... on chciał oglądać moje stopy na podwyższonych sandałach. Lubiłam ten zachwyt w nim kiedy szłam w ten sposób jaki przyciągał jego wzrok do moich bioder. Dziś też mam na nogach paseczki na obcasach - takich jak lubi, dwanaście centymetrów podwyższenia... jego pożądanie gasi zawsze ból mojego kręgosłupa. Ale dziś czuję igłę w kręgach bardziej dotkliwie, bo przecież antidotum tu nie ma.
Przedwczoraj odprowadziłam go na lotnisko. Musiał wyjechać na konferencję... wcześniej uprasowałam mu koszulę - tą niebieską - która tak ładnie podkreśla kolor jego oczu. Założyłam te sandały i czerwoną sukienkę - jego ulubioną. Karmiłam się jeszcze jego zachwyconym błyskiem w oczach i smakiem wanilii pieprzu... Odprowadziłam go. Nie wiedział, że kiedy wróci mnie już tu nie będzie dla niego. Odprowadziłam go, choć wiedziałam, że to tylko pretekst... jedzie do niej. Wiem, że leczenie przyniosło efekt - rozmawiałam tydzień temu z jej lekarzem. Tak - tym samym, którego opłaciłam, by dobrze ją leczył. No i udało się... moje wyrzuty sumienia nieco ogłuchły...
Dziś on patrzy na jej biodra - i nie wątpię, że ich ruch jest znakomicie podkreślony wysokimi obcasami...
Tak wiem, że jestem piękna - to miłe, że pan zauważył. W uległej i bardzo zdyscyplinowanej samotności potrafię być piękna jak nikt.  Nie... nie ukoję dziś pana tęsknot moim ciałem. Chciałam tylko by mnie pan wysłuchał... znajdzie pan inną przystań. Być może bezpieczniejszą. Ja już nie zdążę. Wyjeżdżam...
Jeszcze tylko... pójdę kupić sobie buty na płaskich podeszwach. To chyba rozsądne, kiedy ma się zostać matką...

Ed Sheeran - Give Me Love 

czwartek, 28 grudnia 2017

Najważniejsze...

Proszę mi pozwolić mówić... podobno do nieznajomych jest łatwiej. Wie pani co znaczy zakochanie? Takie, które odbiera cały rozsądek i wysysa rozum do cna? Kiedy brakuje oddechu tylko dlatego, że brak, że właśnie wyszedł, że nie ma... i czuje się pani jakby to była pustynia w środku dnia, kiedy słońce pali i doskwiera pragnienie - tyle tylko, że nie wody, ale obecności. Pragnienie obecności tak dotkliwe, że wypiera z myśli wszystko inne i nagina wszelkie prawdy tylko dlatego by był, by dotknął, by patrzył...
Zakochanie... takie emocje jak na huśtawce - niezmiennie w ogromnej amplitudzie... a miłość? Jak zdefiniować coś tak nieuchwytnego i tak znaczącego? Potrafi pani? Ja nie umiem nazwać, nawet nie umiem powiedzieć, bo boję się czasem, że kiedy wypowiem umknie zbyt dużym światłem rozjaśniona... tak ma pani rację - to infantylne u dorosłej kobiety.
Czuję... tak wiele czuję. Tak, to prawda co pani mówi. To ma znaczenie - ogromne. Wypełnia mnie całą i w każdej chwili - szczęściem i bólem. Ambiwalencja tak ogromna, nie do pokonania.
I wiem, że znów obudzę się rano i pomyślę o tym jak on się budzi. Jak niespiesznie dotyka go poranek powoli zwracając mu świadomość. Myślę o tym jaki odcień mają jego oczy zaraz po dotarciu do nich wstającego dnia - załamania światła w tęczówkach... wyobrażam sobie jak to jest móc zobaczyć go właśnie o takiej porze. Jak smakuje jego zapach i którą barwę przyjmuje... tak chciałabym mieć taką wiedzę dostępną dla tych, którzy są najbliżej... móc obudzić się obok niego - kiedy jeszcze śpi, by w milczeniu dotykać wzrokiem tego jak marszczy czoło przez sen i jak drgają mu powieki, kiedy są zamknięte. Lubię mu się przyglądać kiedy tego nie widzi... kiedy zamyślenie powoduje, że odchodzi ode mnie na chwilę gdzieś daleko... Gdyby on jeszcze spał a ja mogłabym się przyglądać, wie pani co bym wtedy zrobiła? Opowiedziałabym mu miłość. Tak jak opowiadam pani dziś... tylko bez tego wina, z większym uczuciem. Bo ja nie umiem do niego mówić bez czułości i bez nadmiaru zmysłów... umiem tylko tak prawdziwie i opowiedziałabym mu pewnie szeptem, żeby go nie zbudzić. Opowiedziałabym całą tęsknotę, tkliwość i ciepło jakie dla niego mam... a on znów nie wiedziałaby jak bardzo jego jestem. Nie wiedziałby tego wcale, bo nie słyszałby tego co mówię w jego śnie. Nie wiedziałby, jak nie wie...
Dotykam ust? No tak... jest pani spostrzegawcza. Dotykam, bo kiedy myślę o jego ustach, bezwiednie przemykam palcami po moich. Taki substytut niewystarczający zupełnie. Bo w jaki sposób powtórzyć taką wrażliwość i delikatność z jednoczesną nutą władczości? Wie pani... cała jego czułość mieszka w tych ustach zamknięta i wydobywa się kiedy otwiera usta... potrafi nimi malować, przeważnie grzech. Bo nikt tak jak on nie potrafi grzeszyć zrywając gwiazdy te należne i te, po które nikt nie ważył się sięgnąć. A on je zbiera jakby to były jabłka do koszyka.
Tak to prawda... myślę o jego przebudzeniu. I kiedy przygotowuję sobie kawę patrzę na moje dłonie jak dotykają kubka. I widzę wtedy jego dłonie. Z długimi palcami i równo przyciętymi paznokciami. Uwielbiam jego dłonie - z tą całą ich uwagą dotyku i delikatnością jak muśnięcia skrzydeł motyla, z zachłannością jakby jutra miało nie być, karmiących głód niespełnienia nagłą możliwością... wie pani jakie to uczucie taki dotyk?
I ta jego ciekawość... nie, nie ciekawość - to chęć poznania do samego kresu. Wszystkiego. Tak bardzo chciał poznać całą historię mnie... i te najgorsze wspomnienia okrasił potem pocałunkami, jakby chciał zetrzeć ustami ze mnie cały ból i pokazać mi, że akceptuje... taki rodzaj zrozumienia - jakby brał na siebie część winy, a może nawet całą.
Bliskość... inna nazwa miłości. Ta najbardziej intymna.
Wie pani, że intymność nie polega na nagości? Pani ma tą świadomość... a ludziom wydaje się, że kiedy zrzucą ubrania to doświadczają intymności z drugą osobą pozbawioną ubrań. To takie złudne. Prawdziwa intymność to nagość duszy. Z nim... wie pani, to niebywałe jak bardzo z nim można czuć chęć obnażenia wszystkiego. Bez jego nacisku, bez dociekania a jedynie w wyrozumiałości, w zrozumieniu... w przytuleniu jakie zawsze chce się czuć.
Tak, to prawda - nie zamierzam zaprzeczać - myślę o nim zaraz po obudzeniu i myślę, kiedy idę spać. Myślę o milionach szczegółów jakie się z nim wiążą... i chciałabym żeby czytał szczęście w moich oczach każdego dnia - to szczęście jakie rozbłyskuje tylko dla niego i tylko przy nim. Bo tylko on potrafi je ze mnie wydobyć prawdą.
Myślę o nim... i jestem wtedy szczęśliwa. Czy pani czuła kiedyś takie szczęście?
A taki ból...
...kiedy przychodzi na myśl to zdanie powiedziane jego głosem przez telefon na prośbę o więcej? Nie wie pani jakie... to zdanie: "przecież wiesz, że to się nigdy nie zmieni"?
Milczy pani... Tak, to wino jest dziś cierpkie...

Victor Bauer - Ocean Breeze IX (http://www.victorbauer.com)

środa, 20 grudnia 2017

Wspomnienie

To ciekawe w jaki sposób działa pamięć… wystarczy szczegół, który wpadnie w oko i napełnia mnie wspomnienie…
Patrzę na choinkę – ubieraną wspólnie w kolorowe bombki. Pełną grzybków, koników, ptaszków i aniołków tak lubianych przez moją córkę. Lśnią światłem zatrzymanym w brokacie… Bajkowe, sprawiające, że sama czuję się dzieckiem… I nagle widzę moją ukochaną ozdobę sprzed lat – i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenoszę się do krainy mojego dzieciństwa do domu mojej babci i dziadziusia. Rano w Wigilię. Pełnego cudnych aromatów – grzybów, ryb, cynamonu, maku, piernika i oczekiwania. Kiedy nagle pojawiała się choinka prosto z lasu – ogromna, zielona, pachnąca tym jedynym w świecie zapachem igliwia. Ubierana z namaszczeniem we wszystkie kolorowe świecidełka i zabawki przygotowywane przez cały miesiąc wcześniej. Pełna długich jak patyczki cukierków w kolorowych świecących celofanach – które zachowywały swoją formę nawet wtedy, kiedy łakomie wyciągało się z nich po kryjomu słodką zawartość… Nakrywanie do stołu – cały ten rytuał z sianem przyniesionym prosto ze stajni, sztywnym obrusem o śnieżnym odcieniu, zastawą i sztućcami najlepszego rodzaju, stroikami, świecami. Ciągłe bieganie do kuchni – by przy ścisłym poście skubnąć jednak tego czy owego dania… i dostać za to po uszach.
I wreszcie spotkanie przy stole. Po znalezieniu na niebie światła tej pierwszej gwiazdki… Ewangelia o Narodzeniu czytana dziecięcym głosikiem, miłość na talerzyku z opłatkiem wręczanym każdemu z osobna przez babcię, ciepło wspólnoty i rodziny przeżywane razem tak intensywnie przy życzeniach tych z głębi siebie. Smak potraw, jedyny w swojej niepowtarzalności. A potem po kolacji wspólne śpiewanie kolęd w zapatrzeniu w swoich bliskich, z radością jedyną w swoim rodzaju.
Doskonale pamiętam jak szliśmy potem z opłatkiem do zwierząt i z wypiekami na twarzy czekałam na ich opowieści, bo przecież zawsze o czymś mówiły… w tę jedyną noc… i jakoś nigdy nie rozpoznałam wśród nich głosów moich kuzynów…
I droga do kościoła na pasterkę – w głębokim śniegu po kolana, roziskrzonym światłem gwiazd. Mróz na policzkach. Gonitwy, bitwy na śnieżki, śmiech…
Taka pełna wspomnień jestem…
Tak mi tego brak…
 (Wpis z 2013.12.27)

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia odłączam się od internetu na jakiś czas, dlatego już dziś życzę wszystkim, którzy tu wchodzą miłości i zdrowia oraz radości z Narodzin Chrystusa. Wesołych Świąt!


Jacek Yerka - Zimowa fala (http://www.yerkaland.com)

wtorek, 19 grudnia 2017

Szept spojrzenia

rozbierz słowem
moje fantazje
ze wstydu
i stań się
ich ciałem
zburz spokój
moich ud
rozpisując na nich
drżenie
oczekiwania
na szept
twoich ust
językiem opowieści
uwiedź mnie
w intymność
oddania
bezwstydną
prowadź mnie
palcami dotyku
przesuwając
kolejną granicę
do zdobycia
niech będę ci
słodyczą pokusy
niegrzecznej
wypełniającą
usta myśli
kapiąc
smakiem grzechu
byś modlił się
o jeszcze

Rob Hefferan - New Works 024 (http://www.robhefferan.net/)

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Wyśnione...

moja wyobraźnia
karmiona niedosytem
sączy szept
głodu
drżącego w moim ciele
smakiem
twojego dotyku
zatracam 
poukładanie
natychmiast 
i czuję tylko 
jak chcę
byś stał mi się
znów
wniebowstąpieniem
otwartym 
zapachem zatracenia
przemokłam już 
całkiem
twoją obecnością
choć teraz
przecież
cię tu nie ma
jednak ja czekam
aż wejdziesz...

Loui Jover - Never Know Again 
(https://www.pinterest.com.au/pin/35325178303057848/)
Saatchi Art Artist Loui Jover; Drawing, "never know again" #art

niedziela, 17 grudnia 2017

Marzeniami brukuję duszę

To ciekawe... że mierzy się poznanie ilością.
Ilością dni, marzeń, tęsknot, doznań, doświadczeń, spotkań... Jakby pomiar czy waga miały znaczenie jakieś.
A czasem wystarczy migawka złapana okiem i się wie. Po prostu w sposób zupełnie nieoczywisty. Że się poznało, nie swoją przeszłością, nie teraźniejszością nawet ale dotknęło się właśnie całych konstelacji przyszłych. I kolor oczu poznanych dopiero pojawia się jako własnie ten od zawsze wiadomy.
Poznanie...
Marzę czasami o każdym dniu zamkniętym w szczęściu jak bańka mydlana powstała z piany zdarzeń w jakich uczestniczę rzucona kaprysem jakiegoś bożka, co znudzony zasypiał w nieboskłonie i wymyślił sobie zabawę laleczką podręczną. I nawet mój anioł stróż nie oponuje, bo zawarł przy piwie pakt z tym bożkiem, że mu nie przeszkodzi... za kufel wypełniony bursztynowym płynem.
Marzę więc o istnieniu takiego niezmąconego niczym szczęścia jakie by wypełniło mojego człowieka niczym herbata z malinami o nucie cynamonu kubek. Wiesz, ten żółty - mój ulubiony... jak to marzenie obracane w dłoniach już tyle razy... gwiazdką zapisane na nieboskłonie tak wysoko, że wiem, iż nigdy nie spadnie lotem zmierzającym do spełnienia... bo tam wysoko wiszą te nieosiągalne dla wzroku tak małego zasięgu.
A tak chciałabym zaklasnąć jak mała dziewczynka co wierzy w bajek szczęśliwe zakończenia i w smoki wcale niestraszne... i moje serce...
Tak - moje serce niewielkie. W którym chcę mieć dom, nie taki z cegieł, ale z uczuć i emocji wybudowany. Bo ja zawsze emocjonalnie łączę się z ludźmi zbyt szybko... jak pies co potem nie umie zrozumieć dlaczego jest przywiązany nagle długą smyczą do drzewa. Bez żadnego nikogo...
A chcę mieć w człowieku dom. Bardzo. Dla mnie tylko... zbudowany bliskością.
Bo w pustostanach ścian umierają ludzie i nikt się nie cieszy kiedy nie ma dłoni obok wypełnionej zwykłą kromką miłości dnia powszedniego...

Ed Sheeran - Perfect (Official Music Video)


Znalazłem miłość dla mnie
Kochanie zatrać się w tym i podążaj za mną 
Znalazłem dziewczynę piękną i słodką
Nigdy nie wiedziałem, że to ty na mnie czekałaś
Bo byliśmy tylko dziećmi kiedy zakochaliśmy się w sobie
Nie wiedzieliśmy co to było
Nie poddam się tym razem
Ale kochanie po prostu całuj mnie powoli, Twoje serce jest dla wszystkim co mam, 
A w Twoich oczach widzę, że chcesz mnie zatrzymać
Kochanie, tańczę w ciemności, z Tobą między moimi ramionami
Boso na trawie, słuchając naszej ulubionej piosenki
Powiedziałaś, że źle wyglądasz, a ja zaprzeczyłem pod nosem
Ale usłyszałaś, że wyglądasz perfekcyjnie tej nocy
Znalazłem kobietę, silniejszą niż ktokolwiek kogo znam
I wiem, że ona dzieli ze mną marzenia, 
Mam nadzieję, że pewnego dnia będę dzielić z nią dom
Znalazłem miłość, która nie będzie tylko opiekować się moimi sekretami, ale też miłością i naszymi dziećmi
Wciąż jesteśmy dziećmi, ale tak bardzo się kochamy, walcząc ze wszystkimi przeciwnościami
Wiem, że tym razem będzie dobrze
Kochanie, tylko złap mnie za dłoń,
Bądź moją kobietą, a ja będę Twoim mężczyzną 
Widzę moją przyszłość w Twoich oczach
Kochanie, tańczę w ciemności, z Tobą między moimi ramionami
Boso na trawie, słuchając naszej ulubionej piosenki
Kiedy zobaczyłem Cię w tej sukience, wyglądałaś przepięknie
Nie zasługuję na to, kochanie wyglądasz perfekcyjnie tego wieczoru.
Skarbie, tańczę w ciemnościach, z Tobą między moimi ramionami
Boso na trawie, słuchając naszej ulubionej piosenki
Wierzę w to co widzę
Teraz wiem, że spotkałem anioła w ciele człowieka
Ona wygląda idealnie. 
Nie zasługuję na to.
Wyglądasz perfekcyjnie dzisiejszego wieczoru

czwartek, 14 grudnia 2017

Cicha prośba pustostanu

wydrap mi niebo
w miejscu 
po skrzydłach
wykrzycz
mój spokój
w huraganie ognia
zasłoń mi oczy
niech oślepnę
na ciemność
ciszą twoich słów
zamilknę onieśmielona
z nadzieją
stopienia lodu
organów
mojego człowieka
rytmem
twojego oddechu

 Tomasz Alen Kopera - K12 (http://alenkopera.com)
 

środa, 13 grudnia 2017

Zatańczę jak mi zagrasz

W czworokącie ścian
ciasnego pokoju
mojego człowieka
upycham cyrk
tresowanych małp.
Codziennie wieczorem
zmywam makijaż
klauna
który przestaje być mną
gdy nie patrzy
żaden nikt...
Zasłuchana
w syreni śpiew
mojej duszy
wyglądam przez okna
oczu
i patrzę na małpy
co śpią
bo nie ma widza
- przedstawienia brak.
Cyfry, liczby, zbiory, 
części wspólne
akceptacji...
zostawiam
i idę w dal
wylogowana
na spacer po chmurach
dla siebie samej
rozpostartych
deszczem
mojego bytu.
Przemokniesz?
Taką mną
bez osłon
i feerii barw
fajerwerków?

Michael Cheval - Metamorphosis (www.chevalfineart.com)
Znalezione obrazy dla zapytania michael cheval

wtorek, 12 grudnia 2017

Otoczona cieniem

Błogosławiona ja
ze skażoną krwią
przekleństwem błogosławiona
co przyciągam
tornada czerni
jednolitej
we władaniu
duszą.
Błogosławiona ja
co gubię drogi
proste
by kluczyć
korowodami
ścieżek schowanych
w zgliszczach.
Błogosławiona ja
upadkiem nosząca
ślady
na skórze
pustki.
Błogosławiona ja
wygryziona powinnością
życiem toczącym się
w innych.
Błogosławiona ja
ślepotą nieczysta
piekłem
co we mnie drga
wybuchając...
Modlisz się...
niepotrzebnie
w tej kaplicy
jest figurka z piasku
rozsypanego tylko.
Jeśli potrafisz
mnie znaleźć
po prostu
mnie zbaw.

 Tomasz Alen Kopera - Pretend (http://alenkopera.com/)


niedziela, 10 grudnia 2017

Wyśnione świtem

Niecierpliwe palce
Dotyku nocy
Zachłannie szukające
W pościeli myśli
Bliskości ciebie
Do zanurzenia…
Rozgorączkowana skóra
Spragniona drżenia
Od oddechu
Twoich słów
Układa linię bioder
Otwarciem
Dotykaj mnie
Milczeniem oczu
Rozpalonych chęcią
Bym wyrwała się
Ze wstydu
I rozkwitła
W twoich ustach
Pikanterią
Słodyczy grzechu
Zaprowadź
Zatraceniem
Na skraj szaleństwa
Niech utonę
By narodzić się
Twoją znów

Trudy Good – Surrender No.8 (http://www.trudygood.co.uk)

Widziane znaczeniem

Nie chcę już
Rozmieniać się na drobne
Być opcją
Na wszystko jedno
Byle kim
Do zabijania pustki
Nie chcę już
Atramentu czerni
Syropem
Ścielącego mi
Komnaty i przedsionki
W czterech ścianach
Człowieka
Z moim imieniem
W dłoniach
Nie chcę
Być rozpięta leżąc
Na podłodze
Żeby deptać było łatwiej
Wyświechtaniem
Czy ja
Potrafię być kimś
Kogo brakuje?

Vladimir Kush - Waiting for Luck (http://vladimirkush.com)
Waiting for Luck

Położona na dnie

Wdeptana
leżę przybita krzyżem
do nieba
podłogi
patrząc w oczy
otchłani
mojego piekła
bez dna
pogrążenia...
Zazdroszczę cmentarzom
pustym
w schizofrenię czucia
i modlę się
o mróz
co skuje mnie
lodem.

Zdzisław Beksiński - Ry (https://beks.pl/)
Znalezione obrazy dla zapytania beksiński ry

Było minęło?

Z powodów zupełnie mi nieznanych a jedynie obrośniętych spekulacjami różnego rodzaju zostałam przymusowo wysiedlona z dotychczasowego miejsca, w którym przez pięć lat zdążyłam wrosnąć korzeniami (http://jestem-tu.mojglos.pl/). Niestety onet postanowił wydać nakaz eksmisji dla blogów dając na wyprowadzkę prawie dwa miesiące - ludzki pan, chciałoby się nawet powiedzieć, ale się nie powie. Bo prawie tysiąc wpisów ciężko jest przenieść zwłaszcza, że żadne z podjętych kroków - jakże prostych i oczywistych dla pomocy onetu w teorii, a jak skomplikowanych dla praktyki blogera - nie działają. Tak więc cofnęłam się do epoki czasów niemal prehistorycznych i metodą najprostszą typu kopij wklej przenoszę treści pieczołowicie składane miesiącami do składziku komputera.
Czy pojawią się tutaj nie wiem - bo importy nie funkcjonują.
Nowe miejsce jeszcze niezbyt przyjazne ale otwarte...
Gryzę przekleństwa cisnące się na usta w konstelacjach malowniczych łaciny podwórkowej i mam nadzieję, że tu nikt nie zechce wysadzić granatem czy zrównać walcem powierzchni...

Jestem więc tu.
Zostawiając za sobą kawał historii i ludzi - miejsce, w którym przeszłam wiele emocji, przeżyć i czucia... z którym wiążą mnie osoby poznane. Z sentymentem doświadczeń...
I pojawiam się tutaj - jeszcze niezbyt pewnymi nogami stawiając pierwsze litery kroków.