wtorek, 24 kwietnia 2018

milczenie

tyle pytań wciąż mam
retorycznych
złudzeń w okularach
oczu
i wiem
że nie wolno
nic
a wciąż szukam
dla siebie 
miejsca
tam 
gdzie go brak
i tylko czasem sprawdzam
czy jesteś
w domu
mojego serca
kiedy znajduję
wiem
że jednak żyję

Vladimir Volegov - At The Fishing Village
(www.volegov.com)
AT THE FISHING VILLAGE, painting,

niedziela, 22 kwietnia 2018

przystanek

uczę się 
każdym dniem
pokory
wybieram nieskładnie
bez zastanowienia
idę w ciemno
i potem boli ciało
obite naruszeniem
przez prezenty
od życia zbierane
dla kształtu mojej duszy
nie zabiegam
o zauważenie
rozmowy czy poklask
nie uciekam od siebie
tylko uczę się
jak być
bo są dni wciąż
kiedy czuję jak dryfuję
bez przyciągania ziemskiego
zawieszona 
w przestrzeni
gdzie horyzontu
brak

Jacek Yerka
(https://pl.pinterest.com/pin/466755948873780863/)
Surreal Paintings by Jacek Yerka | Art and Design

wstążki we włosach

czasem zaprzeczam
rzeczom oczywistym
i udaję
że ich nie ma
chcąc jak dawniej
wierzyć
w cuda
bajek antologii
dziecięcej
i tylko
nagle staje się
jasne
że zbyt szybko
dorosłam
a przez palce
przesypały się
gwiazdki z nieba
piaskiem

Vladimir Volegov - Conversation with a Camomile
(https://www.volegov.com)

CONVERSATION WITH A CAMOMILE, painting

sobota, 21 kwietnia 2018

bezgłośnie

dlaczego nie
w twoich ramionach
obudziłam się dzisiaj
wchodzę w ten dzień
bułką z masłem
i myślę
jak chcę
ust
twoim ciepłem
położonych
na szyi
kolejnych minut
dolegasz mi
brakiem
nie wychodź
ze mnie
niech znów poczuję
jak jesteś
dla mnie
przeznaczonym

Karol Bąk - cykl Perła
(http://www.karolbak.com/)
Znalezione obrazy dla zapytania bÄ…k karol

piątek, 20 kwietnia 2018

kiedy się budzi

wykąpana
w świetle poranku
budzącego się 
nieśpiesznie 
czasu 
weszłam w dzień
suchą stopą
oczu
uśmiechniętych
obecnością ptaków
połączona ze światem
objęciem
jego oddechu
chciałam zerwać jeszcze
ostatnie gwiazdy
zanim zgasi je
zgiełk głosów
ale bladły zbyt szybko
dla moich dłoni
jedwabiem mgieł 
otoczona
zanurzyłam skórę
w chłodnym powietrzu
zapowiedzi
dzisiejszego dnia
szeptem 
smakując jego zapach

Vladimir Kush - Birth of Love
(http://vladimirkush.com)
Birth Of Love

czwartek, 19 kwietnia 2018

tafla odbicia

otwarta twoją myślą
zamykam się
w braku perfekcji
lustro
odbija kształt
nie mój
twoim spojrzeniem 
malowany obraz
wymija mnie
brakiem punktów stycznych
nie widzisz
krzywizn
jakie stanowią
moją wartość
zamknij oczy
w sobie
może mnie
zobaczysz

Pink - F**kin' Perfect
Wybrałam złą drogę, raz czy dwa
Wygrzebałam się z tego krwią i ogniem
Złe decyzje, to nic nie znaczy
Witaj w moim żałosnym życiu
Poniżana, zagubiona, niezrozumiana
Pani: "Nic się nie stało, wszystko jest w porządku", to mnie nie złamało
Zawsze w błędzie, zawsze z drugim podejściem, lekceważona
Spójrz, wciąż tutaj jestem
Pięknie, pięknie proszę, nigdy, ale to nigdy nie czuj się
Jakbyś był mniej niż ku***sko idealny
Pięknie, pięknie proszę, jeśli kiedykolwiek czujesz się jakbyś był niczym
Dla mnie jesteś ku***sko idealny

Jesteś tak podły, gdy mówisz o sobie, jesteś w błędzie
Zmień głosy w twojej głowie, spraw, by zamiast tego cię polubiły
Tak skomplikowane, spójrz, szczęściarzu, możesz to zrobić
Wypełniony tak wielką nienawiścią, co za męcząca gra
Dość tego, zrobiłam wszystko, co przyszło mi do głowy
Przegoniłam wszystkie moje demony, widzę, że zrobiłeś to samo

Cały świat bał się, więc ja przezwyciężyłam strach
Jedyną rzeczą, którą powinnam pić, jest lodowato zimne piwo
Tak dobrzy w kłamaniu i staramy się, staramy, staramy,
ale staramy się za bardzo i marnujemy mój czas
Nie szukaj krytyków, bo oni są wszędzie
Nie podobają im się moje dżinsy,
Nie pojmują mojej fryzury
Wymieńmy się i róbmy tak przez cały czas
Dlaczego to robimy?
Dlaczego to robię?

Pięknie, pięknie proszę, jeśli kiedykolwiek czujesz się jakbyś był niczym
Dla mnie jesteś idealny

wtorek, 17 kwietnia 2018

zagubiona

w tłoku liter
próbuję się 
znaleźć
w wyścigu
wypowiedzi
nietematycznych
ale mnie brak
na tej kartce
upuściłam
zdolność zasiedlenia
i teraz 
błąkam się
pustymi ulicami
myśli
bez powrotu
bo czas pcha
do przodu
nie gub mnie
w plątaninie uwagi
położonej
rąbkiem sukienki
jakiej nie noszę
popatrz
mocniej wtedy
gdy nie widzisz
że jestem
boję się jutra
może ty 
też
szepczesz moje imię
mantrą zaklęcia
na lepszy sen

Loui Jover 
(https://assets.saatchiart.com)

bezsilność

zamknięta tak mocno
szklana kula
do której
nie przenikam
widzę łzy
co solą
moją ziemię
cicho stawiam kroki
by śladami
nie spłoszyć
samotności
zwinięta w kłębek
zastanawiam się
czy moje ciepło
przenika ściany
na tyle
by ogrzało
bezradność
patrzy mi w oczy
nie ciesz się
słyszę głos
w głowie
jutro będzie gorzej

Zdzisław Beksiński - obraz z 1974r
(https://beks.pl)

sobota, 14 kwietnia 2018

istota

oddycham
coraz mocniej
czuję życie
jak płynie
w tkankach
i cichy głos
szeptu serca
tłoczący do mózgu
zrozumienie
nie zabieraj mi siebie
na długo
bo bez powietrza
nie da się
nic

Rob Hefferan - Desire 026
(http://www.robhefferan.net)

środa, 11 kwietnia 2018

dziś

proszę
przytul mnie
dziś
potrzebuję poczuć
że istnieję 
ja
...
zajrzyj mi w oczy
niech odnajdę
niezgubione niebo
niebieskim kolorem
weź moją dłoń
ciepłem twojej
poskładaj w całość
te chwile
których jest tak mało
proszę
tylko mnie nie zgub
dziś

 Rob Hefferan - Elegance 027
(http://www.robhefferan.net)

trudność

patrzę czasem
na coś
czego nie ma 
choć widzę
i zastanawia mnie 
wrażliwość
jaką rozciągasz we mnie
na tyle sposobów
nieoczekiwanie
bólem
fantomowym
podmuchem wiatru
we mnie
rozrzucony popiół
emocji
ze spalonego
papierosa duszy 
odwracam się
by odejść
...
nie potrafię

Peter Gric - Cortex
(www.gric.at)
http://www.gric.at/gallery/bilder/bild187.jpg

wtorek, 10 kwietnia 2018

urwane myśli

kiedy zaciągam
zasłonę dyskrecji
na okna dnia
który jeszcze nie minął
modlę się
do boga
nie moich słów
by odszedł
i dał mi
spokój
ale głuchnę wciąż
od milczenia
popękana twarz
moich myśli
spierzchniętych
słowotokiem
wyschłym
na płocie siedzi kot
zaczajony na wróbla
on też ma złudzenie
że wygrał

Maria Magdalena Oosthuizen 
(https://www.pinterest.com.au/pin/805933295790001397/)
Maria Magdalena Oosthuizen

dawno temu w zapomnieniu

nie pomyślałam
że tak...
kiedyś
w szufladzie
znajdziesz
mój szept
zapomniany
i ogłuchniesz
od zrozumienia
wyrzekłam się siebie
za mało
teraz ty
wypowiadasz moje imię
znałeś je jednak
choć przywiązałeś w lesie
do pojedynczego drzewa
moje uczucia
by zdechły
gdy odszedłeś
bez słów
w zapomnienie
i teraz
znalazłeś 
kiedy żyję
umierasz 
na moją obojętność
wiedziałam że wrócisz
obudzony nieobecnością
nie zabrałam ci nic
we mnie 
zakwitł ogród
w braku ciebie
nie rozgrzeszę cię
zabiłeś mnie
przecież

Maja Borowicz - Ewa odchodzi
(http://www.majaborowicz.com)
"Ewa odchodzi", 100x70cm, giclee na płótnie, limit edycji: 25

intymnie

wstydzę się czasem
że dotyk czuję
zbyt
gdy nie jestem
taką jaką chcę
wyjmuję szpilki
z tkanki
myśląc
o powodach
nieumiejętności
w sobie  
do oddzielania
plonów od chwastów
i tłumię strach
nie przywiążę
nie spętam
nie zamknę
kłamałam
siebie...
za bardzo
w ciszy umysłu

Tomasz Alen Kopera - G15 
(http://alenkopera.com)

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Przytul moją tęsknotę

nie wiesz wcale
jakie to trudne
oglądać dziś niebo
bez możliwości 
pokazania ci obłoków
po nim cwałujących
i jak nie smakuje 
herbata
pita z kubka
niepodanego twoimi dłońmi
jak nie trafia treścią
książka
bez oparcia twoich ramion
czytam to życie 
z daleka od ciebie
powywracane
przez nieczytelny
wielokropek
zetrzyj ze mnie
tęsknotę
ciepłem miodowego granatu
dotykiem
twoich oczu

Maria Magdalena Oosthuizen 
(https://zszywka.pl/p/boskie-fine-art-painting-by-maria-m-21143196.html)
Boskie! Fine Art Painting by Maria Magdalena Oosthuizen


skaza na białej koszuli

moje imię
nic ci nie powie
to kilka liter
zaledwie
kim jestem
pytasz
zostawiając pustą stronę
na odpowiedź
jaką zapełnię
milczeniem
...
chcę 
niewiedzy 
pustką napisanej
bez marzeń
wspomnień
zastanowienia
co będzie
a co jest
do czego dążyć
to bez znaczenia
jest wiem
...
nie dasz mi 
sensu życia
w pudełku 
z naklejonym sercem
i czerwoną kokardką
nie zamkniesz
istoty mnie
...
chodzę zachwytem
po chwilach
nieistotnych
i zbieram ich kwiaty
do bukietu
bo wiem
że potrafią umknąć
zapachem nieuchwytnym
...
moje imię 
nic ci nie powie
chwilami
też się boję

Michael Cheval - Flight of Inconceivable Consonances
(http://chevalfineart.com)
Znalezione obrazy dla zapytania michael cheval

niedziela, 1 kwietnia 2018

Wstyd

Co czułam? Jakie to emocje i ile bólu? Czy mogę to powiedzieć, przybliżyć, dać poczuć może jakimś zrozumieniem... jak to jest... czy mogę zważyć i odmierzyć rytmem serca tak by przekazać. Upiec ciasto słowem i dać zasmakować... by zaspokoić ciekawość. I dać więcej...

To prawda. Zrobiłam to. 
Zabiłam.

Zabiłam jak tylko mogłam najskuteczniej - do ostatniej komórki niszcząc. Do zupełnie końcowej oznaki życia – zabiłam. Z determinacją i w pozbawieniu człowieczeństwa – kładąc na szali całą swoją siłę na równi z rozpaczą i niemocą… utłukłam ścierwo jak tylko byłam w stanie. 
Pytasz jak to jest... i oczekujesz opowieści pełnej zacięcia, determinacji i dumy. A we mnie jest tylko wstyd, zniewolenie kolejnym gwałtem i pustka tamtych dni. Pełna pokonania i strachu. Przerażenie - tak wielkie, że wypełnia ołowiem każdą komórkę płuc i nie ma siły krzyczeć. Łzy? Po pewnym czasie nie ma nawet ich...
Nie czuję w sobie winy. Wcale. On był jak jemioła na drzewie rozrośnięty. Mój wróg przebiegły. Latami zapuszczał korzenie nie mówiąc nic. Ani słowem się nie zdradzidził, że ma zamiar, że chce, że jest oto tu i teraz. Nie uprzedził, że będzie kolonizować, zajmować moją własność i wysiedlać mnie, karczować, trzebić, torturować, pozbawiać wszystkiego… po prostu przyszedł. Po cichutku całkiem. Nie wiem skąd i nie wiem dlaczego, choć tyle razy zadawałam te pytania. Pojawił się i rozsiadł w mojej posesji jakby jego była.  Powoli, metodycznie, konsekwentnie i z pełną premedytacją dzień po dniu powiększał terytorium. Zagarniając jak typowy terrorysta bez pertraktacji. Każdy skrawek przestrzeni jaki miał na wyciagnięcie siebie zawłaszczał. Okruch po okruchu - nie pytał czy może tylko brał jak swoje. Nie. Początkowo nie bolało. Nie wiedziałam, że jest...
A potem któregoś dnia wyłączył mój mózg na chwilę. Nie do uwierzenia? Ale tak było właśnie, jakby włącznikiem światła zrobił pstryk i zapadła ciemność. Nie widziałam nic i nie słyszałam. Nie bałam się, bo przytomności nie miałam wcale. Na chodniku mijana ludźmi przechodzącymi z przyganą lub z odrazą – bo taka leży pijana… Nie podniósł nikt, nie przystanął, nie zastanowił się… Wyroki zostały wydane.
Wtedy pojawili się ludzie w białych fartuchach i obejrzeli debatując jak politycy. Radzili co ze mną zrobić. Ze mną! Nie z nim rozrośniętym ponad miarę co się rozpanoszył wprowadzając całą swoją rodzinę... Nie z nim... Ze mną! On w ukryciu sobie siedział i śmiał się w kułak patrząc na skutki swojej działalności… Potem zdecydowano rozpoznanie wroga. Wtedy poczułam pierwszy raz paletę czerni w sobie – jakbym była kieliszkiem wypełnionym winem o atramentowym odcieniu i z nutą goryczy smaku. Badania, wyniki, nowe metody... 
Pierwszy raz wyraźnie poczułam obecność – te obce komórki co kolonizowały mnie podstępnie, gdzieś w moim ciele. Zastanawiałam się, mimo tego całego bagażu strachu, czy można polubić niechciane. On bez zastanowienia wyszarpywał mnie egoistycznie. Ale przecież żył we mnie zrodzony moim ciałem - wypaczonym, zniekształconym, ale własnym...
Kiedy odebrałam wyrok napisany… czerń która we mnie była osiadła na ściankach kieliszka mojej duszy i spłynęła gęstym ulepkiem po ścianach wnętrza. Tworząc warstwę wytłumienia… nawet słońce się gdzieś wtedy skryło – może nie lubi barwić sobie palców atramentem. Limit czasu. Krótki - niech pomyślę o ważnych sprawach, bo potem może zabraknąć. Widziałam lusterko przed oczami i zobaczyłam też jego - mojego wroga. Niewidzialnego, ale ze mnie powstałego. Widziałam strach - obejmował mnie silniej jakbym była jego kochanką. Rozrósł się w gardle silną pięścią zaciskając obręcz na mojej szyi odciął dopływ tlenu. 
A on? On żył we mnie  zasiedlając nowe połacie tkanek. Nic sobie nie robił z tego, że w świetle i jawnie, że już wiem. Nie czuł żadnej różnicy – chciał tylko być i brać więcej. Za wszelką cenę. Mądrzy ludzie powiedzieli mi, żebym się poddała. Że silny jest zbyt i rozrośnięty mackami zajął moje ciało w takim stopniu, że stało się jego. Całkiem pozbawiając mnie aktu własności na siebie samą – bo przez zasiedlenie przynależnego ciała stałam się własnością cudzą. Bezwolna i posłuszna - jak wytłoczka, foremka do zapełnienia nie swoją treścią.
Wtedy coś we mnie pękło. Jakby napięta struna gitary przy strojeniu była zbyt mocno naciągnięta… płakałam czując, że mnie nie ma już. Nie istnieję zjedzona całkiem, przerobiona tylko na mutację tkankową. Złorzeczyłam całemu światu, przeklinałam, skamlałam, wyłam, krzyczałam do zdarcia gardła, do krwi, do bólu. Przeklinałam zapalczywie - cały słownik wyrazów niecenzuralnych zużyłam wielokrotnie, by w końcu zamilknąć bez słów zupełnie. A zaraz potem wpadłam w otchłań strachu… pogrążeniem. Płakałam... Obdzierałam się z resztek czegokolwiek co mogło przynieść siłę, wkładając w siebie tylko niemoc i brak przyszłości – limitem krótkiego dystansu dni policzonych. Przyszło wtedy cierpienie, przyszło zwątpienie tak silne, że oddech przestał wypełniać powietrzem a wlewał tylko smołę w płuca, przyszedł brak człowieka. Pokonana całkiem, pozbawiona kształtu siebie, wypełniona tylko nim – co nie potrafił okiełznać apetytu na mnie. Słaba tak bardzo… na kolanach i czołgając się w sobie powiedziałam – nie. W sobie głęboko, na samym dnie, odnalazłam źdźbło. Nasionko maleńkie, wątłe i kruche. Poczułam, że nie mogę, że nie dam się pozbawić planów, marzeń, myśli… przecież ja jeszcze tyle rzeczy miałam do zrobienia. Nikt mi w tym nie mógł przeszkodzić – nawet jeśli uważał się za niepokonanego. Nawet jeśli stawał się mną beze mnie.
Poszłam na tę wojnę wcale nie z wyboru. Z jego braku bardziej - nie wiedząc na co się porywam. Z całym arsenałem i niedowierzaniem personelu medycznego, który poklepał po plecach i życzył szczęścia z krzywym uśmiechem. Na twarzach bez wiary. Poszłam zupełnie sama… Nie wiedząc jak, krążąc po omacku, bez celownika,  bez amunicji. Biłam się w panice, zagryzając zęby z bólu i pokonania, w zwątpieniu, w bezsilności… wytoczyłam wszystkie działa – nawet te, które całkiem logiki pozbawione były... 
Chcesz zobaczyć niezłomny obrazek heroizmu i mnie jak zatykam flagę zwycięską na szczycie gdzie jego trup... Ale to wygladało zupełnie inaczej. 
Pełne było wątpliwości i upadku, braku człowieczeństwa a wypełnione zranionym zwierzęciem, które skamli by dobić, bo nie da rady się już czołgać.  Wyrywałam paznokcie, by nie czuć bólu a jednocześnie modliłam się do niego, by już odebrał wszystko, by się nie pastwił, bym nie czuła jego zapachu jakim przesiąkło wszystko w mojej okolicy. Oddech śmierci - zimny i skoncentrowany lekami. Wypociłam całą siebie - resztki człowieka jakim byłam. Zwinięta w kłębek na podłodze z ręcznikiem w zębach, by krzyku nikt nie słyszał... Do skrajów siebie była we mnie nienawiść i błaganie. Obojętność na wszystko co kiedyś stanowiło treść mojego życia... zegar, który nagle zaczął wyznaczać kolejne fiolki ulgi jedynie, po których przez chwilę było możliwiej... Mój wróg. Jedyny mój przyjaciel. Zasiedlił ciało bólem odłączając działaniem liczne tkanki, wgryzł się we mnie i zjadał mnie żywcem. Obdzierał ze mnie samej jak pomarańczę ze skórki – odbierał emocje i dawał ich nadmiar jednocześnie. Przyniósł bezsilność i godziny całe bezsenności prowadzące wąską uliczką bez wyjścia do rezygnacji, w wypełnieniu jedynie pokonaniem zbyt silnym przeciwnikiem. Pełzając po podłodze, zwinięta w kłębek z bólu, zmęczona do skraju możliwości miałam w sobie rozpacz i sprzeciw. Krótkie „nie” szeptane resztką słów w ostatnich czystych komórkach ciała. Miałam upodlenie, zwątpienie, stratę, samotność, strach i ból i to jedno zacięcie, które mozolnie pazurami wyrywało mu żer z ust. Nikt,  żaden nikt – poza mną jedną - mu nie przeszkadzał. Może dlatego, że wciąż żyłam. Pozbawiona sił, urody, wychudła, obolała, sfrustrowana, załamana… ale żywa. Może dlatego… że byłam niepokorna choć na kolanach... wyniszczona. Że potrafiłam...
Tak, to prawda jest - zatłukłam go na śmierć. Własnymi metodami. Nie podniósł się już. Nie wstał, choć zostawił cień swojego we mnie istnienia. Gdybym dziś stanęła z nim ponownie oko w oko zrobiłabym to jeszcze raz - bez drgnięcia dłoni, bez zająknięcia, bez zmrużenia powieki choć mam świadomość tego z jakim upodleniem i bólem się to wiąże i jak bardzo mało jest wtedy dumy i patosu. Dlatego nie pytaj mnie o mój wstyd  przeczołgany po podłodze limitem wygranym ze śmiercią. W którym jest tylko słabość i bezsilność.
Ale wiedz...
Że dziś zabiłabym go również.  
By żyć.

Tomasz Alen Kopera - J13
(http://alenkopera.com)