są takie miejsca
w których czekam na ciebie
gdzie każdy centymetr
odległy uwiera
powiedz mi
urwanym oddechem
powiedz mi wszystko
w drżeniu
bezruchem
rozchylonych ud
Wiliam Oxer
https://williamoxer.com/
są takie miejsca
w których czekam na ciebie
gdzie każdy centymetr
odległy uwiera
powiedz mi
urwanym oddechem
powiedz mi wszystko
w drżeniu
bezruchem
rozchylonych ud
Wiliam Oxer
https://williamoxer.com/
tańczę nagimi stopami na rozżarzonym palenisku
a gdyby stal organu przeżartą rdzą nagle zgięło w pół
czy wypłynęłaby lawą co zakrzepnie na szkle ciała zimnym
mnożę gwiazdy
jak umiem nie umiem
komu poza nim nią
i strachem na dni z przekrzywionym kapeluszem głowy
dać uśmiechem
pyłu osiadłego
z wybuchu wulkanu
Rafshchax
http://t3kstura.eu/pokaz_obraz.php?id_pic=4227
Rafshchax
http://t3kstura.eu/pokaz_obraz.php?id_pic=4370
Ewa Świtała
https://www.facebook.com/profile.php?id=100007218069171
Czekam na wypadek, który czołowym zderzeniem lub wykolejeniem mógłby wreszcie uwolnić. Mnie od siebie. Niepokój ma gębę i oczy ogromne, którymi patrzy prosto w serce wylotem broni palnej. Powoduje brak pulsu. Dziwne, że ciągle oddycham. Żyję? Wszystko staje
się ścianą kamieni. Spadam w otchłań. Strącona bezskrzydła istota spuchnięta od
chęci bycia kochaną. Ciężar w okolicy mostka dusi coraz mocniej ale nadal nie
umieram. Nadal-kurwa-nie-umieram. Potem jest już tylko powłoka. Strachu.
Pokrywa mnie jak łuska rybę.
Huśtawka kolejny raz się unosi i spadam. Przekładnią dni. Jednakowo podobnych pustką w środku. Nie będąc nikim istotnym, by mną coś zasiedlić.
Loui Jover
https://www.facebook.com/lojoverart/
dziury w niebie
mi się zrobiły
deszcz leje
nie mam pretensji
nasiąkam
niech ulewa umyje
oczy
przewietrzy serce
postawię kawę
i uwierzę
w następny poranek
zamknij w dłoniach
strach
niech się nie obudzi
spowita szmaragdem
twojego zapachu
znów odżyję
Steve Hanks
Uporczywy
dźwięk. Powtarzalny jak woda z kranu kapie
ciągiem.
Dusza
opływa w słowa. Zdarta
płyta. Symfonia - rytm morza, którym dyryguje wiatr. Może kogoś
zatopię, może to będę ja. Czuję
jakbym nikła na równej powierzchni czasu. Mijam
bez celu, bez sensu, bez uzasadnienia. Noc, dzień, nie... noc. To zawsze jest noc.
Płuca mi wklęsły. Ziemia już nie przyjmuje kroków, leżę. Jak
w
transie. Schizofrenia
rytmu.
Oddala mnie. Nie wiem. Po co i dlaczego mam w sobie ten
przymus,
jak pies który wciąż goni własny ogon. Jestem tylko składem komórek, które słabo trzymają się całości.
Tak bardzo chciałabym. Poczuć.
Cisza. Boli.