czwartek, 31 grudnia 2020

Odcieniami malowane tchnienia

chwyć mnie
dziś
tak
jak tylko ty potrafisz
ujmując całą
we władanie
zmysłów

wejdź dziś
do kuchni

doprawić czas
naszą obecnością
pachnącą drżeniem ciał
szukaj
ale choćbyś to czynił
wytrwale
i tak nie znajdziesz
we mnie
miejsc pustych
tobą

Adrian Moraru
https://www.facebook.com/Artist-Adrian-Moraru-268163150044387


poniedziałek, 7 grudnia 2020

wiersze przesiąknięte smakiem

tracę oddech
kiedy patrzysz
tak żarliwie
zanurzona w bezwstydzie
o
ddając się
rozmowie z tobą
sycę głód
gdy usta

pełne masz poezji
jaką ze mnie
spijasz

Rafael Salazar
https://pl.pinterest.com/pin/349310514831762056/


Na zakręcie słów

Cofam życie o kolejne kadry i przeglądam jak film w zwolnionym tempie. W głowie wszystko jest możliwe.  Układam to, co nie da się wyrównać. Dlaczego trzeba mi koniecznie pokazać. Jakbym każdego dnia była ślepa w lustrze. Widzę. Bardzo dokładnie. 

Chcę być dobrym człowiekiem. Ale wiem, że to tylko życzenie. Nie dorosnę do kryształu, kiedy jestem ziemią. Czarną i nośną dla butów, które po niej chodzą. Bezsenność kolejny raz uwypukla we mnie słowa wczorajszego dnia. Maluje portret. Który każdego dnia rano przykrywam warstwą makijażu, by nie musieć oglądać prawdy. Gorzkiej i smutnej.

Jak mogę wystarczać komukolwiek skoro nawet dla siebie jestem zbyt mała, zbyt pełna zwątpień i zbyt pusta. Stoję w kącie i czekam. Już nie proszę, nie mówię, staram się nawet myśleć po cichu tak, żeby mieć powód usprawiedliwienia tego, że nie widać. Umieram. Ale nawet tego nie umiem zrobić tak jakbym chciała. Czasem stoję na ulicy i patrzę w światła samochodów. Mijają oślepiając bardziej jeszcze niż mrok. 

Boję się. Życia z rozkładem jazdy według wytycznych, godzin, odjazdów, przyjazdów, zachowań, czynności. Boję się, że zbyt dużo potrzebuję. Rozkręciłam kaloryfery i wzięłam koc. Gorąca herbata parzy mi dłonie i usta. Marznę. Od środka skuta jestem zimnem tak mocno, że nawet kiedy śpię czuję jak ściąga mi w sople wszystkie tkanki. Czasem najbardziej boję się tego, że uciekł mi autobus i drugiego nie będzie. I będę stała na tym przystanku i czekała. Na ciebie. Ale ty nie przyjdziesz. Nie ma nic gorszego niż taki strach. Bo wiem jak jest, kiedy wszystko jest niedotykiem ciebie. Brakiem jakiego nie uzupełni nic. 

Jestem nikim istotnym.  Pozostanę taka. Modlę się tylko, by nie krzywdzić. Nie czynić swoim zachowaniem tylu błędów nieustannie.  Nie sprawiać bólu. Chciałabym mieć wiedzę . Jak nie niszczyć. Gdybym tylko potrafiła... zadbać o cokolwiek. Gdybym tylko potrafiła być człowiekiem. Tym prawdziwym, który przecież kuli się we mnie każdego dnia.

Miłość to nie jest wata cukrowa na patyku. Miłość to odwaga, by być z tym kogo się kocha. Mnie bardzo trudno jest kochać.

Loui Jover
https://www.facebook.com/loui.jover





piątek, 4 grudnia 2020

historia jednej łzy

trzymając w dłoniach kubek
z herbatą
szukam okruchów tkliwości
na porcelanie
wyjmuję drzazgi z serca
to nic
to nie ból
to tylko resztki
słów
co wbiły się gwoździem
w potrzebę czułości

Loui Jover
https://www.facebook.com/lojoverart/


 




czwartek, 3 grudnia 2020

Pusty talerz

Naiwna jestem wciąż. Za ciasno mi jest w elektronicznym ubranku dnia powszedniego. Nie pasuję. Zbyt opasła w uczucia i tęsknoty. Gapię się w szare komórki jakby to były gwiazdy - z zachwytem. A tam przecież  chaos zupełny panuje. I czarne dziury. Marzę o rzeczywistości takiej prawdziwej bez tych wszystkich połączeń niebieskich ekranów. Podarujesz mi dziś dzień? Tak jak tą garść cukierków parę dni temu - nieoczekiwaną zupełnie. Zachwycona wpakowałam sobie wszystkie do buzi jakbym się bała, że nie są dla mnie. Że znikną, bo może mi się tylko przyśniły... ale były. Słodyczą pokryły całą przestrzeń w sercu. Marzę o twoich dłoniach z tym przytuleniem, którego ciągle jestem głodna. Ale dziś się nie zdarzy, dziś się nie nakarmię. Nie ukoję.

Szczęścia zdarzają się różne. Ty przypadłeś mnie, więc dlaczego płaczę. Mamy przecież wszystko, a ja siedzę teraz sama. Z przylgniętym do mnie wilgotnym strachem. Bo co, kiedy stracę wartość jaką dla ciebie jestem. To, co ci się we mnie tak podoba - kiedy dłonie znajdą tylko pustkę i brak. Kiedy przestanę być tym, czym mnie definiuje płeć. Co wtedy? Czym się stanę...

Boję się wiesz? To oplata mnie całą. Ale uśmiecham się, bo przecież nie będziemy o tym rozmawiać. Rozkminiać i nie daj boże przeżywać. Twardym trzeba być. Tylko wiesz... ja wcale taka nie jestem. Nie potrafię. I kiedy śpią już wszyscy, którzy potrzebują mnie jako spoiwa, ja się wtedy zupełnie rozwarstwiam. Układam siebie i piszę od nowa te wszystkie możliwości. Ale nie umiem przecież, bo pisarz ze mnie żaden. Jestem słaba. Nie uratuję nikogo. Nie uratuję siebie. Nie potrafię i noszę w sobie strach, niewiedzę, a czasem widzę śmierć. Nie jest straszna. Dużo straszniejsza jest samotność. Przed nią też się nie uratuję. Tyle rzeczy nie umiem. Taka właśnie jestem prawdziwa. Człowiek jest dziwnym tworem - wydaje mu się, że bogiem jest nieśmiertelnym, ale przecież nie ochroni siebie przed zagładą, nałogiem ani nawet przed złudzeniami. 

Nie chcę przegapić. Wiesz? Nie chcę przegapić tego całego sensu jaki w nas jest. Wypełnieniem. Pewnie dlatego nie umiem milczeć i wolę rozmawiać. Nie da się uporządkować nic, kiedy pod dywanem tyle śmieci leży. I chcę móc mówić o tym, że mnie boli, że ciebie... bo to ważne, wiesz? Ważne, żeby nie bać się rozmowy. I żeby słuchać, bo kiedy się rozprasza, zagaduje i snuje dygresje umyka coś niezauważalnego, zostają tylko puste dłonie. Zimno jest wtedy tak, że nawet koc nie grzeje. 

Moje serce wyświechtane niczym dworzec kolejowy - przychodzili, odchodzili, na gapę, bez biletu... no i popsuł się zamek w drzwiach. Jednak znalazłeś możliwość, by wejść. Chyba oknem. Razem z powietrzem przewietrzyłeś mi komory i przedsionki. Wychodzę więc znów i zostawiam myśli. Stoję bezbronna i czekam. 

Nie zamykając niczego wypatruję powodów... wyludnionym sercem. Przyjdź już proszę.


Wiliam Oxer
https://williamoxer.com/

umarłam?

oczy samochodów
mienią się żółtym światłem
czy to ono
w tunelu lśni
prowadząc ciemną nocą
hipnotyczny szept
spopielonych marzeń
sypie się pyłem
przez palce
z kamienia
zimno dłoni
żłobi potrzebę
bez końca
bujaj moim konikiem
na biegunach
może się nie podniosę

Loui Jover
https://www.facebook.com/lojoverart/