czwartek, 28 grudnia 2017

Najważniejsze...

Proszę mi pozwolić mówić... podobno do nieznajomych jest łatwiej. Wie pani co znaczy zakochanie? Takie, które odbiera cały rozsądek i wysysa rozum do cna? Kiedy brakuje oddechu tylko dlatego, że brak, że właśnie wyszedł, że nie ma... i czuje się pani jakby to była pustynia w środku dnia, kiedy słońce pali i doskwiera pragnienie - tyle tylko, że nie wody, ale obecności. Pragnienie obecności tak dotkliwe, że wypiera z myśli wszystko inne i nagina wszelkie prawdy tylko dlatego by był, by dotknął, by patrzył...
Zakochanie... takie emocje jak na huśtawce - niezmiennie w ogromnej amplitudzie... a miłość? Jak zdefiniować coś tak nieuchwytnego i tak znaczącego? Potrafi pani? Ja nie umiem nazwać, nawet nie umiem powiedzieć, bo boję się czasem, że kiedy wypowiem umknie zbyt dużym światłem rozjaśniona... tak ma pani rację - to infantylne u dorosłej kobiety.
Czuję... tak wiele czuję. Tak, to prawda co pani mówi. To ma znaczenie - ogromne. Wypełnia mnie całą i w każdej chwili - szczęściem i bólem. Ambiwalencja tak ogromna, nie do pokonania.
I wiem, że znów obudzę się rano i pomyślę o tym jak on się budzi. Jak niespiesznie dotyka go poranek powoli zwracając mu świadomość. Myślę o tym jaki odcień mają jego oczy zaraz po dotarciu do nich wstającego dnia - załamania światła w tęczówkach... wyobrażam sobie jak to jest móc zobaczyć go właśnie o takiej porze. Jak smakuje jego zapach i którą barwę przyjmuje... tak chciałabym mieć taką wiedzę dostępną dla tych, którzy są najbliżej... móc obudzić się obok niego - kiedy jeszcze śpi, by w milczeniu dotykać wzrokiem tego jak marszczy czoło przez sen i jak drgają mu powieki, kiedy są zamknięte. Lubię mu się przyglądać kiedy tego nie widzi... kiedy zamyślenie powoduje, że odchodzi ode mnie na chwilę gdzieś daleko... Gdyby on jeszcze spał a ja mogłabym się przyglądać, wie pani co bym wtedy zrobiła? Opowiedziałabym mu miłość. Tak jak opowiadam pani dziś... tylko bez tego wina, z większym uczuciem. Bo ja nie umiem do niego mówić bez czułości i bez nadmiaru zmysłów... umiem tylko tak prawdziwie i opowiedziałabym mu pewnie szeptem, żeby go nie zbudzić. Opowiedziałabym całą tęsknotę, tkliwość i ciepło jakie dla niego mam... a on znów nie wiedziałaby jak bardzo jego jestem. Nie wiedziałby tego wcale, bo nie słyszałby tego co mówię w jego śnie. Nie wiedziałby, jak nie wie...
Dotykam ust? No tak... jest pani spostrzegawcza. Dotykam, bo kiedy myślę o jego ustach, bezwiednie przemykam palcami po moich. Taki substytut niewystarczający zupełnie. Bo w jaki sposób powtórzyć taką wrażliwość i delikatność z jednoczesną nutą władczości? Wie pani... cała jego czułość mieszka w tych ustach zamknięta i wydobywa się kiedy otwiera usta... potrafi nimi malować, przeważnie grzech. Bo nikt tak jak on nie potrafi grzeszyć zrywając gwiazdy te należne i te, po które nikt nie ważył się sięgnąć. A on je zbiera jakby to były jabłka do koszyka.
Tak to prawda... myślę o jego przebudzeniu. I kiedy przygotowuję sobie kawę patrzę na moje dłonie jak dotykają kubka. I widzę wtedy jego dłonie. Z długimi palcami i równo przyciętymi paznokciami. Uwielbiam jego dłonie - z tą całą ich uwagą dotyku i delikatnością jak muśnięcia skrzydeł motyla, z zachłannością jakby jutra miało nie być, karmiących głód niespełnienia nagłą możliwością... wie pani jakie to uczucie taki dotyk?
I ta jego ciekawość... nie, nie ciekawość - to chęć poznania do samego kresu. Wszystkiego. Tak bardzo chciał poznać całą historię mnie... i te najgorsze wspomnienia okrasił potem pocałunkami, jakby chciał zetrzeć ustami ze mnie cały ból i pokazać mi, że akceptuje... taki rodzaj zrozumienia - jakby brał na siebie część winy, a może nawet całą.
Bliskość... inna nazwa miłości. Ta najbardziej intymna.
Wie pani, że intymność nie polega na nagości? Pani ma tą świadomość... a ludziom wydaje się, że kiedy zrzucą ubrania to doświadczają intymności z drugą osobą pozbawioną ubrań. To takie złudne. Prawdziwa intymność to nagość duszy. Z nim... wie pani, to niebywałe jak bardzo z nim można czuć chęć obnażenia wszystkiego. Bez jego nacisku, bez dociekania a jedynie w wyrozumiałości, w zrozumieniu... w przytuleniu jakie zawsze chce się czuć.
Tak, to prawda - nie zamierzam zaprzeczać - myślę o nim zaraz po obudzeniu i myślę, kiedy idę spać. Myślę o milionach szczegółów jakie się z nim wiążą... i chciałabym żeby czytał szczęście w moich oczach każdego dnia - to szczęście jakie rozbłyskuje tylko dla niego i tylko przy nim. Bo tylko on potrafi je ze mnie wydobyć prawdą.
Myślę o nim... i jestem wtedy szczęśliwa. Czy pani czuła kiedyś takie szczęście?
A taki ból...
...kiedy przychodzi na myśl to zdanie powiedziane jego głosem przez telefon na prośbę o więcej? Nie wie pani jakie... to zdanie: "przecież wiesz, że to się nigdy nie zmieni"?
Milczy pani... Tak, to wino jest dziś cierpkie...

Victor Bauer - Ocean Breeze IX (http://www.victorbauer.com)

2 komentarze: