poniedziałek, 30 września 2019

migawki z pantomimy

Stoję na brzegu. Czego? Nieistotne... dachu, mostu, czy czasu... Stoję na tym skraju i nie widzę innej możliwości. A przecież moje stopy każdego dnia robią krok. Nie wiem tylko czy do przodu, czy wstecz, może w miejscu.
Nie wiem czy to w ogóle ma znaczenie. 
Nie dotyka mnie. Jakbym była w tubie szklanej. Doświadczalne zwierzę do reakcji chemicznych sprawdzania odruchów. Które zanikły. Wokół przesuwają się kolorowe obrazki jak w fotoplastykonie cyklu życia. Ciągle to poczucie. Że jestem obok. Jakby w roli, gdzie toczy się jakaś gra. Bez stop-klatki. I przedstawiam tą całą erupcję zdarzeń, doświadczona... Wszystko się dzieje ale jakbym była aktorką wielkiej sztuki na scenie. Potem kurtyna i brawa, i już...
Minie. Bo to nie ja przecież. To się nie dzieje...
Zdejmę kostium i pójdę. Wrócę do tu, gdzie jesteś wciąż dla mnie. Pocałujesz mnie i zapytasz - gdzie byłaś tyle czasu... Zapytasz, prawda? Przytulę się, by zapomnieć, że tak mi się śniło źle. Kiedy miałam wrażenie, że serce przestało mi bić. Że tylko kurczy się rozpędem chwili i przesuwa jakąś linę do przeciągania, a ja i tak nie oddycham. 
Nie dzieje się nic.
Ale potem patrzę... na moje puste w twój dotyk ciało, na oczy bez uśmiechu i nagle widzę. Że to taka chwila, w której świat rozbiera się nagle z kolorów. Zostaje tylko czarny z bielą szarości w załamaniach. 
Nie wiem, która ja jestem. A która to tylko złudzenie. 
Przybita do zegarka patrzę jak powoli kalendarz traci kartki kolejnych dni bez treści. Spadają. Bez woli. Bez wiedzy. Bez czucia.
Litery płyną w korowodach nic niemówiących słów, które nie dają ulgi. Jedynie wylewają się zdaniami, by wyciekło. Ale on zostaje. 
Ten strach... powiększa się. Bo nie wiem nic.
Jestem zamknięta - jak w kokonie bez tchu. A jednak nie umieram...
jeszcze.

Michael Cheval
http://chevalfineart.com/
 

2 komentarze: