wtorek, 8 września 2020

Jak umrzeć, kiedy się nie żyło

Czekam na wypadek, który czołowym zderzeniem lub wykolejeniem mógłby wreszcie  uwolnić. Mnie od siebie. Niepokój ma gębę i oczy ogromne, którymi patrzy prosto w serce wylotem broni palnej. Powoduje brak pulsu. Dziwne, że ciągle oddycham. Żyję? Wszystko staje się ścianą kamieni. Spadam w otchłań. Strącona bezskrzydła istota spuchnięta od chęci bycia kochaną. Ciężar w okolicy mostka dusi coraz mocniej ale nadal nie umieram. Nadal-kurwa-nie-umieram. Potem jest już tylko powłoka. Strachu. Pokrywa mnie jak łuska rybę.
Huśtawka kolejny raz się unosi i spadam. Przekładnią dni. Jednakowo podobnych pustką w środku. Nie będąc nikim istotnym, by mną coś zasiedlić.


Loui Jover
https://www.facebook.com/lojoverart/


 

 

 

4 komentarze:

  1. masz niepokojący dar do drabbli, które szarpią duszę.jednak nie wiem, czy zazdrościć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co zazdrościć - Ty masz talent do pisania bardzo różnych rzeczy.

      Usuń
  2. W moim obecnym nastroju jak znalazł...

    OdpowiedzUsuń