To ciekawe w jaki sposób działa
pamięć… wystarczy szczegół, który wpadnie w oko i napełnia mnie wspomnienie…
Patrzę na choinkę – ubieraną
wspólnie w kolorowe bombki. Pełną grzybków, koników, ptaszków i aniołków tak
lubianych przez moją córkę. Lśnią światłem zatrzymanym w brokacie… Bajkowe,
sprawiające, że sama czuję się dzieckiem… I nagle widzę moją ukochaną ozdobę
sprzed lat – i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenoszę się do
krainy mojego dzieciństwa do domu mojej babci i dziadziusia. Rano w Wigilię.
Pełnego cudnych aromatów – grzybów, ryb, cynamonu, maku, piernika i
oczekiwania. Kiedy nagle pojawiała się choinka prosto z lasu – ogromna,
zielona, pachnąca tym jedynym w świecie zapachem igliwia. Ubierana z
namaszczeniem we wszystkie kolorowe świecidełka i zabawki przygotowywane przez
cały miesiąc wcześniej. Pełna długich jak patyczki cukierków w kolorowych
świecących celofanach – które zachowywały swoją formę nawet wtedy, kiedy
łakomie wyciągało się z nich po kryjomu słodką zawartość… Nakrywanie do stołu –
cały ten rytuał z sianem przyniesionym prosto ze stajni, sztywnym obrusem o
śnieżnym odcieniu, zastawą i sztućcami najlepszego rodzaju, stroikami,
świecami. Ciągłe bieganie do kuchni – by przy ścisłym poście skubnąć jednak
tego czy owego dania… i dostać za to po uszach.
I wreszcie spotkanie przy stole. Po
znalezieniu na niebie światła tej pierwszej gwiazdki… Ewangelia o Narodzeniu
czytana dziecięcym głosikiem, miłość na talerzyku z opłatkiem wręczanym
każdemu z osobna przez babcię, ciepło wspólnoty i rodziny przeżywane razem tak
intensywnie przy życzeniach tych z głębi siebie. Smak potraw, jedyny w swojej
niepowtarzalności. A potem po kolacji wspólne śpiewanie kolęd w zapatrzeniu w
swoich bliskich, z radością jedyną w swoim rodzaju.
Doskonale pamiętam jak szliśmy potem
z opłatkiem do zwierząt i z wypiekami na twarzy czekałam na ich opowieści, bo
przecież zawsze o czymś mówiły… w tę jedyną noc… i jakoś nigdy nie rozpoznałam
wśród nich głosów moich kuzynów…
I droga do kościoła na pasterkę – w
głębokim śniegu po kolana, roziskrzonym światłem gwiazd. Mróz na policzkach.
Gonitwy, bitwy na śnieżki, śmiech…
Taka pełna wspomnień jestem…
Tak mi tego brak…
(Wpis z 2013.12.27)
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia odłączam się od internetu
na jakiś czas, dlatego już dziś życzę wszystkim, którzy tu wchodzą miłości i
zdrowia oraz radości z Narodzin Chrystusa. Wesołych Świąt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz