Wiatr swawolnik zawija powietrze w liście spadające z drzew choć z pewnością nie zmarzły ciepłym podmuchem prowadzone w locie.
Oddycham i patrzę jak woda w rzece unosi się okręgami pocałunków nieba dotykiem spadających kropli. Nie ma kaczek. Nie ma ptaków poza gołębiami, które biegają na krótkich nóżkach we wszystkich kierunkach. Dzień się budzi gasnącymi światłami latarń okolicznych i śladami rowerów rozlicznych.
Idę na jego spotkanie...
Jacek Yerka
(https://pl.pinterest.com/pin/300122762664070223/)

U nas zmiana przeszła nocą, więc rankiem nawet zapach nie pozostał...
OdpowiedzUsuńDeszczyk tylko rano był, a potem już tylko chmury i słońce naprzemiennie.
OdpowiedzUsuń