środa, 26 czerwca 2019

kiedy znikam choć najbardziej chcę być

czasem chodzę po szklanych górach stromych i marzę 
o deskach mostów zwodzonych które dla mnie ktoś otworzy
bym nie spadła kiedy moje stopy nie znajdą punktów zaczepienia
o wyjątek położony
nie dla mnie
i czuję podłogę choć tak do niej daleko
z ostatniego piętra
połykam ciężar następnych schodów i jestem
chaosem w sobie niepoukładanych myśli
które krzyczą bez tchu
ale nikt nie słyszy ciszy
jaką nauczyłam się zostawiać
by nie przeszkadzać niekulturalnie w świecie pełnym pozorów
stoję naga a i tak wszyscy patrzą na kolor sukienki co wchodzi w oczy
bo nie trzeba robić nic 
w tym komfortowym czasie gdy jestem tylko do tego by cieszyć
rozpinam palcami latawce baniek mydlanych 
szukając czułości
śladów które kiedyś ktoś komuś zapisał w testamencie po byciu razem
zbieram bukiet motyli i chłodzę się oddechem ich skrzydeł
licząc stada całe różowych słoni
które nie istnieją
jak ja
patrzysz na moje słowa zbierając je 
i widząc całe strony z rozsypanych liter ułożonych w wiersze
a to tylko zdania w mojej głowie 
nie wnoszą nic
pustką wyrazu 
i jestem jak zawieszona między tym czego chcę
a tym czego nie wolno mi zrobić bo moje chcę nic  nie znaczy jest jak reszta słów pozbawiona znaczenia
bo jestem tylko uzupełnieniem w pustej szklance codziennego dnia 
która nie wystarczy nigdy by ukoić 
ale stoi wśród ulubionych naczyń by móc sięgnąć wtedy kiedy w duszy jest jakaś tęsknota za muzyką
nie jest potrzebna czy konieczna do przeżycia ale w sposób niewiadomy napełnia tam gdzie największa pustka jest
i patrzę na obłoki które chciałabym zdjąć z nieba widząc na nim ułożone te wszystkie chwile w jakich było możliwe dosięgnięcie niemożliwego
na czułość zapisaną w nieskończoności mojego serca twoją obecnością tak kruchą
na te chwile kiedy nie ma w nas wad ani zalet a jest tylko miłość
i jest we mnie jezioro całe
tęsknoty na którą nie mogę sobie pozwolić
co ignoruję tak doskonale w świetle księżyca 
on jest mi latarnią niespełnionych dni i zna smak moich myśli najlepiej
bo jadł niejednokrotnie ten chleb który piekę - zbyt słony jednak
i patrzę w jego oczy które są ciepłe przez chwilę zrozumieniem
bo tylko on widzi mnie taką
kiedy wszystkie moje trawy na łące płaczą
z tęsknoty za tobą
czego nie powinnam robić rozgrzebaniem
ale przecież niech rzuci kamień ten kto nie zgubił śladów w lesie 
kto nie stracił mając w dłoniach 
kto nie wie jak boli smak spełnionych marzeń

Jacek Yerka - Labirynt
http://www.galeriatriada.com/index.php/artist/yerka-jacek/

8 komentarzy:

  1. U Ciebie też słowa piękne i okraszone talentem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Można założyć lub zdjąć okulary. Można wejść lub wyjść. Każdy ma według własnego wyboru.

      Usuń
  3. Może dlatego ,że rzeczy oczywiste pisane są jak dla dzieci a dzieci wbrew pozorom nie są takie głupie. Bo cholerę mówić -"drzewo"kiedy wszyscy widzą ,że drzewo a nie krowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie wszystkie dzieci szukają nieoczywistości i są również takie co czytają o drzewach napisanych, choć mogą je zobaczyć. Nie sądzę, by to świadczyło o ich głupocie.
      Z uśmiechem lata pozdrawiam.

      Usuń