czwartek, 9 lipca 2020

Pejzaże

Szukam dla siebie miejsca. Ale jak je znaleźć, kiedy tyle mnie rozsypanej w różnych szerokościach i długościach. W każdym ułamku jestem ale nie w całości. 
Znów ktoś dzwoni, opowiada, słowa płyną... kaskadą. Mam podobno receptę na wszystko. Mam?

Tyle rzeczy mi umyka. Nie potrafię wyłowić ich z własnych potrzeb, bo ich nie mam. Nie umiem zidentyfikować... czasem chciałabym jak dziecko, które pełne strachu po prostu sika po nogach z emocji, umieć tak. Ale dorosłość wymaga. By sprostać i dawać innym przestrzeń, możliwość wypowiedzi i słuchać. Dorosłam więc i nie umiem już jak dziecko być. Miętoszę więc emocje i staram się mieć tylko jedną przypadłość psychiczną. Nie wychodzi... Ten zbiór mnie czasem przerasta, więc uciekam zamykając autystyczne szkło wokół siebie.

Mam czasem dziury w niebie, przez które wylewa się wiadrami deszcz. I noszę tonę myśli nie-do-udźwignięcia, od których ciężaru drze się każdy papier, więc ich nie piszę. Dręczą. Kaleczą. Są. Wychodzę i puszczam je jak latawce na wiatr - słowem. Cichym, jakbym myślała, że to zmieni ich wagę. Spadają jednak kamieniem.

Śpię czasem... za bardzo. A jednak lubię kiedy śnię naga w twoich ramionach. I wcale nie dlatego, że możesz najbliżej wtedy dotknąć. Dlatego, że to daje mi poczucie, że jestem twoja jak nigdy. Spokojna. Wtedy budzi się we mnie nadzieja zakwitając fiołkowo, że potrafię jeszcze mieć maj w sercu o każdej porze roku.
Oddycham powoli i miarowo. Krew szumi niczym potok. Spaceruję. Galaktyką snów o tobie. Dobrze mi tu. Nie będę się budzić.

Sergio Martinez Cifuentes
https://pl.pinterest.com/pin/701083866978943283/ 

2 komentarze: