sobota, 24 lutego 2018

Moje widzenie

Widzenie świata. Jest. 
Dla każdego inne - bo to na co patrzymy kształtuje. Kiedy delikatność i kruchość mam okazję oglądać budzi się we mnie czułość. Chęć ochrony i podziw... kiedy patrzę na agresję czuję złość, że marnuje się dobro... lub sama zaczynam uderzać... ja sama kształtuję masę plastyczną siebie. To co widzę jest mną. Dotknięte, zarysowane i albo unosi albo krzywdzi.
Codzienność uczy mnie pokory. Zrozumienia dla przestrzeni innych ludzi. Zupełnie innej niż moja, ale czy to znaczy, że gorszej? To, że nie rozumiem nie oznacza, że wolno mi. Zmieniać, oceniać, kopać. Patrzeć jest mi dane. To nie moja zasługa. Mój anioł często potrzebuje po otaczaniu mnie skrzydłami iść potem na wódkę do przydrożnego baru. Tam zdejmuje przykład aureoli i staje się zwykłością nieporadną. Za co mu dziękuję każdej chwili bo tak trudno dorosnąć do ideałów. A brudny rąbek wykrochmalonej kiedyś biało sukienki bardziej do mnie przemawia...  każdy ma anioła. Na jakiego zasługuje.
Nie jestem zbudowana z kryształu. Mam w sobie dużo więcej smoły niż jestem w stanie zaakceptować. Wciąż poznaję ile we mnie tego o co nawet siebie nie podejrzewałam... i sitem odsiewam ciągle. Pozwalam żebyś powiedział, pokazał, odkrył, zanegował. Ale nie jestem twoim mniemaniem. To tylko wrażenie ciebie jest.
Ja - to zbiór komórek, tkanek, uczuć, słów, genów, myśli, doświadczeń. Mną zaliczony do zawartości człowieka jakim przyszło mi żyć.
Kiedy połamie coś, zniszczy na zawsze pewien stopień wrażliwości nie zawsze da się odbudować. Stawiane zasieki potem, ogrodzenie pod prądem i tabliczki - zostaw, nie dotykaj, odejdź... boli. Ale ból to nie upadek sam w sobie. To zawsze krzyk lub przeklinanie. Nie uciekam przed nim. Pozwalam wybrzmieć choć rozrywa czasem jak po wybuchu granatu mury. 
Milczę. Bo nie ma słów do powiedzenia kiedy ciągi tylko z nich tworzone idą po drodze do twojego ucha nie trafiając. I są jak ciche mruczenie kota kiedy łasi się do stóp. Nikt nie zrozumie bo jestem dla swojego rozumienia potrzebna. I nie potrafisz jeszcze pojąć zupełnie, że ten kamień, który ciskasz w moim kierunku trafia w zwierciadło nie we mnie. Ale to nie ono jest winne temu co oglądasz. To oczy mają zniekształcony wymiar widzenia, bo perspektywa w nich zbyt wąska jest i pozbawiona koloru. Przypadek nie istnieje tylko potrzeba go tłumaczy. Ja już wiem. Jestem winna.
Ale tylko tego co sama podeptałam.
Słowa. Potrafią tak wiele... słyszę ciągle z różnych stron co cię nie zabije to cię wzmocni.
Cóż za bzdura kosmiczna na miarę niepoznanej zupełnie czarnej otchłani... moja ściana. Do której dochodzę tak często. I kolizja w zdaniach... bo mimo uderzania bez końca jakoś nie pękło, nie wyszczerbiło muru tylko stępiło ostrze mojej głowy. Błędy mówiące nauką po ich popełnieniu kiedy mierzę skutki konsekwencją. Latami... to co nie zabija poniewiera na całe pozostałe dni. Zmienia optykę i pozostawia nigdy nie sklejone. Nie nazywam tego wzmocnieniem tylko bliznami, które nigdy nie zejdą.
A teraz chcę żeby została mi w życiu ta miłość. Delikatna, która sztormem ogarnęła moje życie. Nieoczekiwanie.
Jedyna rzecz przed którą nie trzeba uciekać jest zamknięta w innych ludziach i mojej zgodzie na nich. Kiedy się otwierają - niezależnie jakim wnętrzem.
Wiem już... że cała esencja to pozwolić sobie na delikatność zapachu szeptu we włosach. Bo nie robię wszystkiego z myślą o tym szepcie, ale jest obecny we mnie niezależnie od tego co robię. Smakiem sensu.




Złapałam się na śnieniu o
Srebrze i złocie 
Jak w scenie z filmu
Którą zna każde złamane serce
Chodziliśmy w świetle księżyca
I przyciągnąłeś mnie do siebie
Po ułamku sekundy zniknąłeś 
I wtedy zostałam całkiem sama
Obudziłam się ze łzami w oczach
Byłeś przy mnie
Oddech ulgi
I uświadomiłam sobie, że
jutro wcale nie musi być nam dane

Więc będę cię kochać, jakbym miała cię stracić
I będę cię tulić jakbym się żegnała
Jakakolwiek nie będzie sytuacja
Nie będę brać cię za pewnik
Bo nigdy nie wiem kiedy, kiedy skończy nam się czas
Więc będę cię kochać tak jakbym miała cię stracić

W mgnieniu oka
Wystarczy szept dymu
Możesz stracić wszystko
Prawda jest taka, że nigdy nie wiesz
Więc będę całować cię dłużej, kochanie
Gdy tylko będę miała okazja
I wykorzystam ten czas, jak najlepiej
Na miłość po której nie będę niczego żałować
Więc wykorzystajmy trochę czasu by powiedzieć co chcemy
Zanim wszystko co mamy zniknie
Nie, jutro wcale nie musi być nam dane
Więc będę cię kochać jakbym miała cię stracić (...)

2 komentarze:

  1. Chciałabym choć w ułamku umieć tak pisać o tym, co tkwi w środku głowy...duszy :-)

    OdpowiedzUsuń