Miejsce, w którym jestem... Do niedawna enklawa i rejon ucieczek, kiedy zmęczona cywilizacją,
natłokiem komunikacyjnym oraz ludźmi szłam porozmawiać z niebem jakie
spadało kałużami pod stopy, by następnie zanurzyć się w zieloność łąki
lub pola. Często spotykałam tam zaprzyjaźnione sarny, bażanty czy jeże, a
wieczorem były widoczne z oddali spod zarośli łopianu zielonopołyskliwe
lusterka lisich spojrzeń. Pod moje okna często miał w zwyczaju
przychodzić zając, który zaskoczony pojawieniem się betonowego lasu w
postaci budynków jakie wyrosły na dotychczasowym miejscu jego schadzek z
lepszą połową próbował rozwikłać problem nagłej konieczności szukania
nowych ścieżek.
Teraz po tych miejscach z ich paletą tysiąca barw i odcieni pozostały
tylko obrazy w pamięci. Wokół rozrosło się obszarem skupisko ludności,
jakie zagospodarowało rozliczne i zróżnicowane pomysłem deweloperów
budynki. Beton na ulicach, beton w oczach...
Siadam na balkonie i słucham. Budzącej się ciszy jeszcze lekko sklejonej snem. Otwarte gwiazdy bez konieczności ich zrywania. Same zgasną, by dać możliwość zaistnienia słońcu. Zamknięte sklepy, zamknięte drzwi, zamknięte dłonie i serca. Jeszcze chwila do dnia... zanim nadejdzie ciepło łóżka nie sprzyja do wyjścia. Do pogoni za czasem, zajęciami i marzeniami. Rozpychania się łokciami i potrzebami. Pośpiech dnia kolejnego - konieczność.. bo trzeba, bo już, bo spóźnieni...
Melancholia poranków, nieśpiesznych. Mały gest poprawienia kosmyka włosów na śpiącej obok twarzy.
Ciepło wplata swoje palce w oddech zimnej nieco jesieni, która jeszcze czeka... może przyjdzie burza, żeby można było potańczyć w deszczu...
Andrei Belichenko
(https://pl.pinterest.com/pin/388154061614182088/)
Jest jakaś monotonia w tym miejskim chaosie.
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe - dzień do dnia podobny, człowiek do człowieka...
UsuńTen beton w oczach jest chyba bardziej dotkliwy niż uliczny...
OdpowiedzUsuńBeton w oczach czy chaos ulicy jednakowo przysłaniają to co ważne.
Usuń