środa, 4 grudnia 2019

Bez szalika

Uwolnione myśli... przedostają się przez zadrutowany dach, przeciskają zakamarkami, podróżują na gapę i zaraz są przy mnie. Blisko. Trochę się boję... tego zamknięcia i dotyku milczenia. Wiem, że czasem konieczność jest, by kneblować zdarzeniom uczucia, by zaklejać plastrami taśmy bez możliwości wydostania się. Patrzę w dzień, choć tyle w nim nocy niepokoju. Ciemnych chmur... w moich oczach pełnych stali. Schowana w niej miękkość zaszła błękitem za horyzont tęczówek i śpi. Mija powoli kolejna kartka z kalendarza, jak ślimak co musi przemyśleć kierunek drogi, rusza się jednak czas, co tak trudno zauważyć przez opieszałość. Mam wrażenie, że zegary śpią już snem na zimę kumulując czynności życiowe na potem, choć jest jeden... w nim wskazówki są jak moje ramiona. Pełne chęci chociaż wciąż ograniczenia przyszpilają go do muru. Nie da się, zakaz, nie można... przybite do moich ramion, a przecież nic nie pokonuje tak skutecznie jak bezradność. Nic też nie bije tak na alarm nieustannie kołacząc się w korytarzach głowy. Marznę w stopy, oczy i dłonie. Tylko w usta nie, bo w nich mieszka magia oddechu, co na mrozie paruje... wydychaną nadzieją.

Tak niedoskonała. Mała... moja miłość. Cicho zagląda w oczy i nieśmiało zakłada koc na twoje ramiona bojąc się, czy nie przestraszy nadmierną śmiałością tego ciężkiego snu, w który w końcu udało ci się jakoś przycupnąć. A potem nagle wykwita i pragnie coraz więcej. Bez umiaru zupełnie. Wszystkiego. Znowu... niepoprawnie jak zawsze. Naciąga na twoje stopy ciepło. Każdego ranka otwiera oczy z szansą na cud. Bo może już się spełni. Przecież nikt nie nakładał limitu na zrealizowane niemożności, więc może teraz ułowi się nagle spadająca z nieba gwiazdka w dłonie z uśmiechem na ustach, że to już...

Dziś rano kawa postawiona na skraju duszy otuliła aromatem przekonania... że to nie jest milczenie przecież. Równoznaczne z brakiem obecności. To najbliższy dotyk, który potrafi przekraczać wszystko co na drodze. Wiem, że to wiesz. Bo ja cała to miejsce dla ciebie. Otwarte domem, ogrodem rozkwitłym i sercem pełnym puchowej poduszki... 
Trafisz. Usłysz tylko szept mojego wołania w twojej duszy.

Trudy Good
https://www.facebook.com/trudy.good.5 

4 komentarze:

  1. Ostatni akapit cudny po prostu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę 'zgapić ' od Jotki - ostatni akapit wybieram i ja. Udany bardzo.

    OdpowiedzUsuń