A ja siedzę sobie na dachu nocy i razem z księżycem popijam herbatę w kubku. Moje piegi spadają po niebie twarzy jak gwiazdy - ale nie wróżyłam sobie spełnieniem takich perseid... marzę za to, może te piegi to moja zapłata za zachłanność nieposkromioną... za te życzenia nadmierne. Spełniły się bez precyzji proszone, więc przewrotność i poczucie humoru tego bożka co się nad nimi pochylił widać chichotem zza płotu. Ja wiem - to dla mnie by w głowie nie urosła pycha, więc obrywam po nosie pokorą.
Wyrwałam okiennice ramek od starych okien w których czytałam tylko wspomnienia z kiedyś. Wyrwałam i spaliłam bez żalu, by nie wracać do pielęgnacji żaluzji zasłon, które nie kryły dostatecznie. Wiatr rozsypał popiół jak prochy po polach i przestało we mnie być. Bólem. Połamało i nie będzie już jak nowe. Nie czekam już. Nie patrzę jak wstanie obudzone... porysowało mnie dotkliwie.
Wystarczy.
Teraz chcę zamknąć w dłoniach. To wszystko za sobą. Zostawić.
Ludzie marnują... a ja chcę iść przed siebie tą drogą nieusłaną przez róże. Tą drogą, którą ścielą twoje oczy dla mnie.
I tylko boję się, że mam za mało słów i nie zdążę ci powiedzieć... patrząc ci w serce, że wierzę w miłość...
Dlatego nie chcę już czekać. Co jest ważne? Może nie wiem tak prawdziwie...
ale pocałuj mnie dziś. Prosto w serce.
Vladimir Kush - Music Of The Woods
( http://vladimirkush.com)
jak mnie irytuje moja własna, prywatna i nieprzymuszona pochopność.
OdpowiedzUsuńprzydałby mi się ktoś, kto potrafiłby Twoim rozumieniem posortować teraźniejszość.
albo w ogóle ją wymazać i nakreślić inną.
Pochopność mówisz... czytając Twoje teksty wcale jej nie znajduję. A wczorajszy - metaforą stosunków międzyludzkich - rozłożył mnie na łopatki zupełnie. Moje rozumienie jest bardzo zwyczajne - tylko dzisiejsze czasy pobieżności pełne wynoszą je do rangi jakiejś może...
OdpowiedzUsuńNo i nie wiem, co bardziej wolę - Twoją prozę czy wersy poezją zwane...
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem. Ale pochlebiasz mi bardzo...
OdpowiedzUsuń