na parapetach
moich oczu
machają
bosymi stopami
i gryząc jabłko
patrzą mi
w duszę
wyschniętą
w korytarzach arterii
wiatr przenosi
myśli
jak zwiędłe liście
po polu
jesienią
bezowocne
więc do koszyka nie trafią
a ja
wyścielone mam
solą ściany
pod powiekami
szeroko otwartymi
na rzeczywistość
która kładzie się
lodowym żwirem
w moim środku
to tylko pył
nieporadny
a lśni
niczym klejnoty
i każdy kto ich dotyka
myśli
że znalazł skarb
do czasu
aż w dłoniach
rozsypie mu się
piaskiem
Joanna Sierko-Filipowska - Niedokończona kolacja
(http://www.joannasierkofilipowska.pl)

Wiele takich skarbów pozornymi się okazuje...
OdpowiedzUsuń