niedziela, 5 lipca 2020

Impresje

Zaplątana w zabawę życiem jak w ciuciubabkę wciąż szukam. Odliczam wyliczankę i gram w  klasy. Kolorowe szkiełka. Kalejdoskop. Kolorowe uczucia. Rozsypane. 
Czasem boli. Choć przecież to nic. Usprawiedliwienie jest. Nieważne. Nic nie znaczy.
Kiedy potrzebuję obecności jestem sama. Ale kiedy nie jestem nie umiem...
Nikt mnie nie posiada ale mają wszyscy. Prostytutka uczuć. Zwykła. A może nie? Może tylko czekam nadal w tej mysiej dziurze? Schowana. Uwiązana mocno i słucham krzyku domysłów. Rozkwitłych  z ciszy i niepewności. Własnej. 
Powikłania. Niedokończonej młodości, urwanej wpół. Ugryzionej jak jabłko i porzuconej. Bez ładu. Bo kiedy nagle połamie się nogi trudno jest potem chodzić. Zrosną się z czasem. Ale zdarza się, że wraca nagle ból niezamierzony. Głośno łamie duszę na kawałki. 
Deszcz. Zmywa nagle wszystko. Mnie, ciebie, wyblakłe oczy. Deszcz mówi. Rozmawia ze mną i słucha. On potrafi... i wtedy wyrzucam te wszystkie słowa, których normalnie nikt nie słucha, opowiadam zdarzenia, które się nie dzieją i ludzi, których nie ma. Może będą kiedyś. A może nigdy nie przyjdą do mojego stołu. 
Kiedy mnie pokochałeś? Nie wiesz... nie umiesz powiedzieć. A przecież to wtedy, gdy malowałeś moje bose stopy słowami zanim jeszcze były... bo przecież wymyśliłeś je po to bym nimi po twoich ustach biegała bez tchu. A ja? Może wreszcie potrafię kochać... może nauczyłam się z czasem. I z tobą.
Szukasz jeszcze? Zapomnienia, wytchnienia, inności? Bo przecież płyniesz z prądem... więc może gdy się zdarzy nie zaprzeczysz...
Wiem... ale przecież potrafię. Bo doceniam nie okładkę czy wystawę stworzoną... najbardziej lubię, kiedy nikt nie widzi jak zachwyca mój palec najmniejszy u dłoni i ta kawa poranna. Lubię nie czcionką grubą pisane dla wszystkich ale te słowa cenię szeptane po cichu listem tworzonym w tajemnicy nawet przede mną. Czasem się pojawiają. Cenne, bo z moim adresem. Ale teraz są. Nie dla mnie wkładane. Bo już oswojone więc nie ma. Bo czy tęsknisz za mną? Czy ci mnie brakuje? Ale nie tej dla wszystkich, nie opowiadanej z myśli ale tej prawdziwej - schowanej tak głęboko, że już nawet sama nie widzę... Tęsknisz?
Tak bym była jedyną potrzebą? 
Nie wiem. I zmazuję tą tablicę mokrą bardzo gąbką tak, byś nie zobaczył. 
Wybierzesz mnie? Wybierzesz raz jeszcze każdego dnia od nowa?
I wtedy wplatam się w ciebie, i chcę wierzyć. Na białej pościeli dzieje się miłość. W oddechu dusz przepełnionych szczęściem.
Tylko nie zapomnij. Wybierz mnie. Znów.

Fot. Stefan Gesell
https://i.pinimg.com/736x/21/1e/13/211e13902331a0c3cda8c186c69e758b.jpg





2 komentarze:

  1. "Niedokończonej młodości, urwanej wpół. Ugryzionej jak jabłko i porzuconej" - młodzi ludzie lat wojennych tak by napisali... pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe - różne doświadczenia bardzo, ale opis adekwatny.

      Usuń