Życie mi umyka. Wszystkimi porami otoczenia i skóry wychodzi. Niedzielone... I tak patrzę czasem jak kapie ze mnie nic nie robiąc, by zatrzymać. Bo i czy można? W tej dobie wszechmożliwości i doskonałości? Tak myślę... patrząc w szare oczy w lustrze.
Słyszę dziś od rana jak ludzie przeżywają koniec świata w poniedziałek jak co tydzień. Jakby ten dzień był inny - jakąś gehenną wypełniony. Zbyt pełen zmagania z rzeczywistością - koniecznością wstania bardziej konieczną niż kiedykolwiek i możliwą jakby mniej. Kawa w kubku niczym nektar życiodajny i oczy na zapałkę... wypełnienie narzekaniem. Wokół. Mozolny krok pierwszy stopą spod kołdry - niczym wyczyn godny herosa... Armagedon dnia szczególnego.
Zwykłość dnia powszedniego widzę... cud narodzin kolejnego początku. Od nowa do zapisania. Teraz. I cieszy nagle możliwość otworzenia oczu i nosa na zapach nowego, które przyjdzie. Jak co dzień.
Jeszcze lato w kalendarzu i w słońcu pełni dnia, ale poranek gęsią skórką jesieni już rozpisany. I chce się od razu bliżej ciepła i czułości usiąść. Jak przy kominku z ogniem. I oczy napełnić radością bycia dla kogoś. Jednak... w zamian aromat kawy, mnóstwo gwiazd jeszcze nie zgaszonych dniem i dotyk powietrza ożywczego, bo zimnem po skórze płynącego. Lubię. Choć w oczach mgła...
Wróble też najwyraźniej potrzebują takiej współobecności - bo już w kulki nastroszone przycupnęły jeden obok drugiego przylgnięte. A ćma przytulona do ściany nie umie wtopić się w tło - wyraźnie wykrojona pluszem czekolady skrzydeł na bieli tynku.
Na kostkach stóp czuję oddech nadchodzącego dnia. Pełnią dotyku, który sypie się minutami czasu.
Vladimir Kush
(https://pl.pinterest.com/pin/422634746275506824/)
Wiesz co? Ludzie przejmują się zwykłością, bo nie potrafią się inaczej cieszyć niż wolnym od pracy i weekendem na piwku w klubie. Jeżeli spojrzysz na to z perspektywy kogoś kto absolutnie nie przejmuje się tym co ziemskie, zrozumiesz, że nie próbuję tutaj oceniać, ale daję Ci przykład wyjaskrawiający problem. Ludzie uziemiają się bardzo chętnie i twórczo tworzą swe epopeje o nieszczęściu.
OdpowiedzUsuńDruga połowa tekstu jest tak piękna, że chętnie bym w ramkę ubrała Twoje słowa. Albo cytowała u siebie, bo szkoda by było, by tekst ten przepadł z kolejną datą...
A ja tak sobie myślę, że przywykliśmy do marudzenia po prostu i ciągle mało jest, bo nikt nie docenia że zdrowie, że przyjaźń, że deszcz lub słońce, że widzi, że płacze, że czuje... sama czasem tak mam.
UsuńW ramkę? To raczej nic odkrywczego - ale cytuj jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko - dziękuję, że zapytałaś i miło mi bardzo, że Ci się spodobało.
Lubię takie niespieszne poranki, gdy mam dość czasu na rozbudzenie kawą i spoglądanie w okno, jak śpieszą się inni...
OdpowiedzUsuńJa mam taki każdy poranek - budzę się wcześnie, by zdążyć na ptasi koncert z kubkiem kawy.
Usuń