piątek, 31 stycznia 2020

Uwypuklone

Zagubiłam się w deszczu od wczoraj.... tym zagubieniem jakie nie powoduje w człowieku zagubienia. A jedynie odnalezienie czegoś, co wcale nie zostało utracone... tylko zapomniane, przykryte i schowane tak, by właśnie nie zapomnieć, czyli w sposób, w który wszystkie tego rodzaju rzeczy giną...
Deszcz ze swoim rytmem spadających kropli. Zmiennym natężeniem i kolorytem. Piękny. Uświadamia, że nawet niebo to miejsce, w którym trzeba czasem otworzyć drzwi, by wypłynęło to co skumulowane nadmiarem, zgromadzone, dojrzałe i wymaga wypuszczenia... by doznać oczyszczenia. To co zostaje później jest takie jak było wcześniej. Tylko pełne blasku, odnowione, bez kurzu... i lśni zachwycając pięknem prawdy jaka znów uwypukla się pod dotykiem odkrycia.

Spacerowałam wczoraj, dziś... wsłuchana w melodię jaka pojawia się na skutek dźwięku wydobywanego z dotyku rozpędzonych kropli i parasola. Ten delikatny uwodzący rytm, kropli, które delikatnie układają palce na szybach duszy... pukając zmysłowym szelestem spływając po oknach..
Nie słuchałam długo... złożyłam parasol i szłam chłonąc w siebie każdą spadającą w mojej przestrzeni kroplę. Zimną, mokrą, przenikającą dużo więcej niż tylko ubranie... Czucie... lubię. Deszcz lubię i to, kiedy niebo zabawnie marszczy brwi pozwalając przepływać na swojej jednolitej szarzyźnie jaśniejszym lub ciemniejszym obłokom.
Ciągle pada... bez wiatru. Anioły muszą mieć dużo tego prania w niebie. To kojące przekonanie dla zwykłego, słabego człowieka.

Tego rodzaju pogoda zachęca raczej do otulenia się kocem i zaszycia w ulubionym ciepłym kącie z książką oświetloną promykami światła lampki i świecy, z uwodzącą muzyką w tle sączącą się leniwie oraz z posmakiem gorącej miodowej herbaty imbirowo-kardamonowej… jeśli jest się w pojedynkę. Lub do schowania się we dwójkę przed światem, by odnaleźć przestrzeń tylko wzajemnej cielesności… Tak by się chciało … i wiem, że ty masz takie ładne tęsknoty w sobie zamknięte... Napełniają mnie czułością swoistą i chceniem… bardzo.

Boli mnie dziś głowa, mam mokre kostki i łydki deszczem przesiąknięte… a myśli mi błądzą po rewirach, w których mieszka bliskość… I coś mojego tęskni do czegoś twojego jak ja po prostu. Uśmiechają mi się oczy do ciebie, teraz szare bardziej ale wiem, że zapalisz w nich niebieskość. 

Ewa Świtała
https://www.catawiki.pl/l/19811309-ewa-switala-a-new-day
 
 

4 komentarze:

  1. Tak lubię, o deszczu nie musi być przykro i marudnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deszcz, jeśli tylko mu się na to pozwoli - zachwyca, myje twarz świata i pokazują pełnie kolorów.

      Usuń
  2. 'Zagubiłam się w deszczu od wczoraj' - lubię zagubienie deszczem malowane na górskim szlaku... jak ja lubię taką samotność która tulko sie taką być wydaje... jak ja lubię słowa deszczem naszkicowane zgrabnie i udanie - potrafisz...

    OdpowiedzUsuń