Zagubiłam
się w deszczu od wczoraj.... tym zagubieniem jakie nie powoduje w
człowieku zagubienia. A jedynie odnalezienie czegoś, co wcale nie
zostało utracone... tylko zapomniane, przykryte i schowane tak, by
właśnie nie zapomnieć, czyli w sposób, w który wszystkie tego
rodzaju rzeczy giną...
Deszcz
ze swoim rytmem spadających kropli. Zmiennym natężeniem i
kolorytem. Piękny. Uświadamia, że nawet niebo to miejsce, w którym
trzeba czasem otworzyć drzwi, by wypłynęło to co skumulowane
nadmiarem, zgromadzone, dojrzałe i wymaga wypuszczenia... by doznać
oczyszczenia. To co zostaje później jest takie jak było wcześniej.
Tylko pełne blasku, odnowione, bez kurzu... i lśni zachwycając
pięknem prawdy jaka znów uwypukla się pod dotykiem odkrycia.
Spacerowałam
wczoraj, dziś... wsłuchana w melodię jaka pojawia się na skutek
dźwięku wydobywanego z dotyku rozpędzonych kropli i parasola. Ten
delikatny uwodzący rytm, kropli, które delikatnie układają palce
na szybach duszy... pukając zmysłowym szelestem spływając po
oknach..
Nie
słuchałam długo... złożyłam parasol i szłam chłonąc w siebie
każdą spadającą w mojej przestrzeni kroplę. Zimną, mokrą,
przenikającą dużo więcej niż tylko ubranie... Czucie... lubię.
Deszcz lubię i to, kiedy niebo zabawnie marszczy brwi pozwalając
przepływać na swojej jednolitej szarzyźnie jaśniejszym lub
ciemniejszym obłokom.
Ciągle
pada... bez wiatru. Anioły muszą mieć dużo tego prania w niebie.
To kojące przekonanie dla zwykłego, słabego człowieka.
Tego
rodzaju pogoda zachęca raczej do otulenia się kocem i zaszycia w
ulubionym ciepłym kącie z książką oświetloną promykami światła
lampki i świecy, z uwodzącą muzyką w tle sączącą się leniwie
oraz z posmakiem gorącej miodowej herbaty imbirowo-kardamonowej…
jeśli jest się w pojedynkę. Lub do schowania się we dwójkę
przed światem, by odnaleźć przestrzeń tylko wzajemnej
cielesności… Tak
by się chciało … i wiem, że ty masz takie ładne tęsknoty w
sobie zamknięte... Napełniają mnie czułością swoistą i
chceniem… bardzo.
Boli
mnie dziś głowa,
mam mokre kostki i łydki deszczem przesiąknięte… a myśli mi
błądzą po rewirach, w których mieszka bliskość… I coś mojego
tęskni do czegoś twojego
jak
ja po prostu. Uśmiechają
mi się
oczy do ciebie,
teraz
szare bardziej ale wiem, że zapalisz w nich niebieskość.
Ewa Świtała
https://www.catawiki.pl/l/19811309-ewa-switala-a-new-day
Tak lubię, o deszczu nie musi być przykro i marudnie...
OdpowiedzUsuńDeszcz, jeśli tylko mu się na to pozwoli - zachwyca, myje twarz świata i pokazują pełnie kolorów.
Usuń'Zagubiłam się w deszczu od wczoraj' - lubię zagubienie deszczem malowane na górskim szlaku... jak ja lubię taką samotność która tulko sie taką być wydaje... jak ja lubię słowa deszczem naszkicowane zgrabnie i udanie - potrafisz...
OdpowiedzUsuńTo nie ja, to deszcz. :-)
Usuń