bez zrozumienia
nie chciała dzielić
bólu
upodlenia walką
słabości
z premedytacją przemyślaną
odpychała
raniła
uciekała
łykając białe tabletki
napełniając żyły
trucizną kroplówki
promieniami ciepła
zimnego
ćwicząc kolonię
rozrosłą
co zabrała jej dom
czterech ścian człowieka
jakim kiedyś była
myślała
czesząc resztki
wypadających włosów
jak oszczędzić
wszystko co kochała
na białym stole
z pięknym obrusem
i świąteczną zastawą
ustawiła
skostniały lód
swego serca
z przyprawą bezpotrzeby
lecz stopniał
kiedy ciepło rąk
dotknęło bliskością
czułą
oczu wpatrzonych
w naczynie
jej zawartości
zrozumiała
że najważniejsze jest
pozwolenie
na wspólnotę
trudnych doświadczeń
by poznać prawdę
smaku życia
bez okradania go
z miłości
wtedy umiera
strach samotności
Peter Gric - Attachment
(http://www.gric.at/gallery)

Mówisz, że to tak działa? Oby...ale wolałabym nie testować na sobie.
OdpowiedzUsuńW stracie, w chorobie, w upadkach lepiej nie odgradzać się od tych, których kochamy. To nie oszczędza - za to zamyka im drogę do bycia z nami wtedy, kiedy tego potrzebujemy najbardziej. To odbiera możliwość doświadczenia wspólnego - i dzielenia wspólnego czucia.
OdpowiedzUsuń