zasiekami muru oddalona od zwykłego dnia patrzę jak mgła dusi słońce w zarodku nie pukaj do drzwi zamkniętych cztery ściany wąskiego korytarza potrzebują tylko mojego echa
każda chwila prowadzi mnie do miejsca gdzie śnię teraz za nas dwoje przyszłość pełną wspólnego oddechu tylko przy tobie potrafię być sobą bez obaw przyjdź tu gdzie czekam z moją wiarą w ciebie rozświeć we mnie słońce
deszcz skroplony na mojej skórze kurczy przestrzeń pomiędzy mną a bólem suchych oczu pełnych soli zamarłam zbrylona na kształt kamienia przez chwilę ulgą zmytego makijażu teraz znów nakładam paletę uśmiechu owinięta szelestem strachu łaszącego się u stóp patrzę w lustro nie poznając pierrot zaczyna swój taniec milczenie sznuruje mi usta
Tomasz Sętowski https://setowski.com/index.php?s=1&m=2&lang=
jedno dwa dziesięć lawina bez odpowiedzi pytania strach samotności w czuciu bezradności rzeczywistość obok potępienia pełna i otchłań bez dna wpadam ciemność jak ściana jest zimna
słońce nie wstaje dniem utonęło i słyszę tylko puls pustki w tym miejscu gdzie jeszcze niedawno mieszkały ptaki a dziś są tylko kamienie położone w klatce żeber bez detonacji po cichu umieram
powietrze dziś nabrzmiałe od ciepła tęsknoty ulegam dłoniom twoich myśli do których lgną rozchyleniem uda nieba pełne dotyku gwiazd rozświetlonych miękkością twoich ust
Trudy Good http://touchofcolorr.blogspot.com/2016/02/trudy-good.html
Marzy mi się… doświadczanie intymności. Taka możliwość na stałe, w chwili, w której potrzeba nabrzmiała – od zaraz, już. Bez czekania. By było dostępne jak bułka, z której urywa się kawałek nie patrząc już na chrupiącą skórkę łakomie, bo kusiła… Jak włącznik światła – pstryk i jest. Tak mi się marzy na wyłączność… Ciałem obecna, a nie tylko jako słonie różowe na plaży nieba wśród obłoków. By móc bez żadnych słów podejść i głowę położyć na tym ramieniu, gdzie zapach otuli ukojeniem. Lub by słuchać książki czytanej mi na głos – jest w takim czytaniu coś szalenie bliskością mnie napełniającego. By otrzymać kawę parującą z mojego ulubionego kubka – dla mnie specjalnie zrobioną, choć wcale nie prosiłam. By moknąć na balkonie w otoczeniu ramion i zastanawiać się czy czuję na policzkach deszcz czy pocałunki. Pokazywać księżyc, który świeci tak jasno dzisiejszego wieczora, jakby chciał być niemym świadkiem - latarnią. Oddech nagły na mojej szyi położony dotknięciem szeptu we włosach. I moje dłonie zaplątane w kosmyki nie moje… Marzy mi się. By móc każdego dnia po prostu i bez czekania... dbać o bliskość. Intymność taką. Która może zwyczajną jest, a nawet powszednią… obecnością. Intymność, która jest sensem.
rozkochałeś mnie w sobie trzęsieniem ziemi mojego ciała na myśl o tchnieniu twojego dotyku rozkochałeś mnie w sobie onieśmieleniem bezdechu na dźwięk słów wyszeptanych w moje włosy rozkochałeś mnie w sobie obrazem człowieka czule wypełniając mój zachwyt miękkością rozkochałeś mnie w sobie ciepłym oddechem malując szybę mojego serca teraz szczęście ma smak miodowy w kolorze twoich oczu Ewa Świtała https://www.facebook.com/Ewa-%C5%9Awita%C5%82a-1644054439140046/
nieskończona ilość powtórzeń czytanych kartek wypełnionych słowem najcenniejszym wlokę za ucho skudlonego misia na bosaka wchodząc na szczebel kolejny drabiny bez końca w oczach mam tylko nierozumienie dlaczego cię tak mało i do nieba wciąż za wysoko Vladimir Volegov https://www.pinterest.jp/pin/458804280771758056/
wyrywam kartkę z kalendarza stojąc w miejscu mija czas z górki niby więc dlaczego tak męczy zadyszką kolejny miesiąc pogubienia duszy strach coraz większy wybija mi oczy kruszonym szkłem prosto w serce
Peter Gric https://dzikabanda.pl/galerie/autorskie/peter-gric-realizm-magiczny-surrealizm-biomechaniczny-galeria/